Po wielu latach całkowitej dominacji błyszczyków w mojej kosmetyczce, do moich łask wróciły szminki. Wszystko za sprawą matowych pomadek, które nadają ustom piękne, nielśniące wykończenie. Podoba mi się taka odmiana po kilku sezonach mody na lustrzany, czasem zbyt nachalny połysk na ustach. W swojej kosmetyczce mam 2 matowe pomadki - Shiseido Glowing Matte oraz Revlon Matte, które postaram się dla Was porównać :)
Shiseido Perfect Rouge Glowing Matte odcień RD 722 Whisper
Kupiłam ją jakiś rok temu, kiedy lansowane były usta w kolorze nude. Ja chciałam czegoś co da pudrowe, naturalne wykończenie i tylko lekko podkreśli naturalny odcień warg. Konsultantka w Sephorze poleciła mi właśnie Shiseido Perfect Rouge, z racji, że tego czasu była to jedyna szminka, która dawała matowy efekt. Nie miałam wyjścia - musiałam ją wziąć :) A więc tak: nakłada się bardzo dobrze, jest lekko kremowa, ale jednocześnie wystarczająco twarda by np. bez pędzelka obrysować nią kontury ust. Teoretycznie posiada właściwości nawilżające, ale zauważyłam, że przy używaniu jej dzień w dzień moje usta są po niej bardzo suche. Z ust ściera się równomiernie. Niestety nie wytrzymuje prób picia z butelki (no chyba, że przez słomkę :)) czy jedzenia. Daje jednak przepiękny efekt na ustach, wydobywa ich naturalny kolor i co najważniejsze nie tworzy "trupich ust" czego obawiałam się przy pomadce w tym kolorze. Jednak po szmince w takiej cenie, niestety oczekuje więcej. Na minus jest również mała paleta matowych kolorów - są tylko 4 szminki, wszystkie w takich przygaszonych kolorach.
Cena : 102 złote (ja skorzystałam wtedy z 20 % zniżki w VIP Dni w Sephora)
Zdjęcie ze strony producenta:
A taki efekt daje na ustach:
(zdjęcie ze strony temptalia.com z backstagu pokazu Shiseido)
Revlon Matte odcień 004 Pink About It
Nie będę budować napięcia, tylko powiem prosto z mostu - najlepsze kosmetyczne pozytywne zaskoczenie chyba w całej mojej kosmetycznej historii. Szukałam szminki w modnych tego sezonu mocnych barwach i przeglądając allegro trafiłam właśnie na tą szminkę. Kosztowała całe 11 zł, więc stwierdziłam, że nie ryzykuję dużo i jak nie będzie mi pasować to podam dalej. Kolor to według mnie czerwień truskawki i niewiele ma wspólnego z różem. Szminka jest bardzo kremowa, łatwo się nakłada, jednak przy takim kolorze trzeba posłużyć się pędzelkiem. Nie wysusza ust i jest bardzo dobrze napigmentowana. Ale to co zadziwia mnie najbardziej to jej trwałość. Spokojnie utrzymuje się u mnie na ustach 3-4 godziny, w czasie których mogę nawet pić. Po tym czasie dokonuję tylko małych poprawek - na pewno nie muszę malować na nowo całych ust. Odcieni do wyboru jest cała masa - od nude przez róże i czerwienie po ciemne brązy. Jak na tak niską cenę na prawdę nie mogę przyczepić się do niczego. Zdecydowanie polecam, a tymczasem sama planuję zakup kolejnych kolorów.
Cena: około 12 złotych na allegro
Zdjęcie ze strony producenta:
Od wczoraj możecie również polubić mój blog na facebooku i dzięki temu być na bieżąco z postami. Zapraszam do klikania w lubię to :)