2011/04/30

Blush Prodige Illuminating cheek colour Clarins

Kolejny z drogocennych spadków po mojej mamie, która po kilku użyciach stwierdziła, że do różowych odcienie nie może się przekonać. Mnie przekonywać nie trzeba było, bo właśnie takich kolorów używam na co dzień w makijażu.

Mam odcień najjaśniejszy - 01 Lovely rose. Oprócz niego jest do wyboru jeszcze 5 innych - w brązach, beżach i ostrych różach. Produkt ma piękne, eleganckie złote opakowania, a dodatkowo również czerwony materiałowy pokrowiec, który chroni opakowanie różu przed porysowaniem. W środku odkrywamy 4 odcienie jednego koloru - w moim przypadku jasnego różu. Dwa z nich są matowe, a pozostałe mienią się drobinkami. Drobinki są bardzo małe, dają efekt lekkiego rozświetlenia. Umiejętne mieszanie czterech kolorów pozwala nam na modelowanie twarzy. Na pochwałę zasługuje również pędzelek, który choć mały, pozwala łatwo uzyskać efekt świeżości na twarzy i wydobyć kości policzkowe. Z racji jasnego koloru używam również tego produktu jako rozświetlacza. Co do trwałości - nie jest źle, ale mogłoby być lepiej. Wspomniany wyżej efekt utrzymuje się około 5 godzin, po czym potrzebne są poprawki. Róż ma bardzo lekką, pudrową konsystencje przez co dobrze sprawdzi się w nadchodzące lato. Na pewno warto mieć w kosmetyczce taki gadżet.

Cena w Douglasie : 140 zł




Starałam się uchwycić jak wygląda na policzku. Mam nadzieję, że choć trochę mi się udało.

2011/04/29

Pasta with meatballs

Jak wiecie tydzień bez makaronu to tydzień stracony (ostatnio ta zasada odnosi się także do pojedynczych dni...), toteż raczę Was kolejnym przepisem na przepyszną pastę. W przeciwieństwie do pozostałych moich przepisów nie jest to niestety danie, które robi się w 10 minut. Nie ukrywam, że lepienie pulpetów do makaronu trochę czasu zajmuje - ale na prawdę warto. Po raz pierwszy na makaron z pulpecikami natrafiłam w książce Nigella gryzie. Zrobiłam kilka razy i o przepisie zapomniałam, aż do pewnej niedzieli, kiedy to leciał serial "Przepis na życie" (nie jest to może serialowe mistrzostwo, ale z przyzwyczajenia w niedzielny wieczór patrzę i się ekscytuję). Tam główna bohaterka zaproponowała szefowi kuchni, żeby mięso mielone w Spaghetti Bolognese formować własnie w kształt drobnych pulpecików. I tu nastąpiło moje olśnienie - przecież wymyśliłam to już dawno (nie ja, ale Nigella - przypisałam sobie bezczelnie zasługi, bo tak dramatyczny moment tego wymaga). I tak oto na naszym domowym stole zagościł makaron z przepisu niżej.

Pulpety:
400 g mięsa mielonego (ja użyłam wołowego)
1 jajko
2 łyżki parmezanu
1 starty ząbek czosnku
1 łyżeczka suszonego oregano
3 łyżeczki bułki tartej
duża szczypta pieprzu
1 łyżeczka soli

Wszystkie składniki ugniatamy na jednolitą masę i przystępujemy do formowania pulpecików :) Możemy sobie je przygotować dużo wcześniej niż makaron i sos, ale należy pamiętać o przechowywaniu ich w lodówce.

Sos:
1 cebula
2 ząbki czosnku
1 łyżeczka oregano
1 łyżka masła
1 łyżka oliwy
przecier pomidorowy (ja użyłam zmiksowanych pomidorów z puszki)
szczypta cukru
sól i pieprz
100 ml mleka


Ja do sosu dodałam też paprykę.

Miksujemy czosnek, oregano i cebulę. Następnie smażymy na maśle i oliwie przez około 10 minut na małym ogniu (często mieszamy, żeby nie przypalić). Dodajemy przecier (lub zmiksowane pomidory) i 1,5 szklanki wody. Doprawiamy cukrem, solą i pieprzem. Dodajemy mleko. I do takiej gotującej się mikstury wrzucamy pojedynczo pulpeciki. Gotujemy pod przykryciem około 20 minut, ostrożnie mieszając od czasu do czasu, żeby pulpeciki się nie rozleciały. Smacznego :)

Niestety zapomniałam kupić przecieru - dlatego użyłam pomidorów, które nie nadają sosowi takiego ładnego czerwonego koloru. Po dodaniu mleka zrobił się jeszcze jaśniejszy - ale nadal jest bardzo smaczny :)



2011/04/28

Simple mattematics - Revlon vs. Shiseido

Po wielu latach całkowitej dominacji błyszczyków w mojej kosmetyczce, do moich łask wróciły szminki. Wszystko za sprawą matowych pomadek, które nadają ustom piękne, nielśniące wykończenie. Podoba mi się taka odmiana po kilku sezonach mody na lustrzany, czasem zbyt nachalny połysk na ustach. W swojej kosmetyczce mam 2 matowe pomadki - Shiseido Glowing Matte oraz Revlon Matte, które postaram się dla Was porównać :)

Shiseido Perfect Rouge Glowing Matte odcień RD 722 Whisper

Kupiłam ją jakiś rok temu, kiedy lansowane były usta w kolorze nude. Ja chciałam czegoś co da pudrowe, naturalne wykończenie i tylko lekko podkreśli naturalny odcień warg. Konsultantka w Sephorze poleciła mi właśnie Shiseido Perfect Rouge, z racji, że tego czasu była to jedyna szminka, która dawała matowy efekt. Nie miałam wyjścia - musiałam ją wziąć :) A więc tak: nakłada się bardzo dobrze, jest lekko kremowa, ale jednocześnie wystarczająco twarda by np. bez pędzelka obrysować nią kontury ust. Teoretycznie posiada właściwości nawilżające, ale zauważyłam, że przy używaniu jej dzień w dzień moje usta są po niej bardzo suche. Z ust ściera się równomiernie. Niestety nie wytrzymuje prób picia z butelki (no chyba, że przez słomkę :)) czy jedzenia. Daje jednak przepiękny efekt na ustach, wydobywa ich naturalny kolor i co najważniejsze nie  tworzy "trupich ust" czego obawiałam się przy pomadce w tym kolorze. Jednak po szmince w takiej cenie, niestety oczekuje więcej. Na minus jest również mała paleta matowych kolorów - są tylko 4 szminki, wszystkie w takich przygaszonych kolorach. 

Cena : 102 złote (ja skorzystałam wtedy z 20 % zniżki w VIP Dni w Sephora)


Zdjęcie ze strony producenta:

A taki efekt daje na ustach:

(zdjęcie ze strony temptalia.com z backstagu pokazu Shiseido)

Revlon Matte odcień 004 Pink About It

Nie będę budować napięcia, tylko powiem prosto z mostu - najlepsze kosmetyczne pozytywne zaskoczenie chyba w całej mojej kosmetycznej historii. Szukałam szminki w modnych tego sezonu mocnych barwach i przeglądając allegro trafiłam właśnie na tą szminkę. Kosztowała całe 11 zł, więc stwierdziłam, że nie ryzykuję dużo i jak nie będzie mi pasować to podam dalej. Kolor to według mnie czerwień truskawki i niewiele ma wspólnego z różem. Szminka jest bardzo kremowa, łatwo się nakłada, jednak przy takim kolorze trzeba posłużyć się pędzelkiem. Nie wysusza ust i jest bardzo dobrze napigmentowana. Ale to co zadziwia mnie najbardziej to jej trwałość. Spokojnie utrzymuje się u mnie na ustach 3-4 godziny, w czasie których mogę nawet pić. Po tym czasie dokonuję tylko małych poprawek - na pewno nie muszę malować na nowo całych ust. Odcieni do wyboru jest cała masa - od nude przez róże i czerwienie po ciemne brązy. Jak na tak niską cenę na prawdę nie mogę przyczepić się do niczego. Zdecydowanie polecam, a tymczasem sama planuję zakup kolejnych kolorów. 

Cena: około 12 złotych na allegro


Zdjęcie ze strony producenta:


Od wczoraj możecie również polubić mój blog na facebooku i dzięki temu być na bieżąco z postami. Zapraszam do klikania w lubię to :) 







2011/04/27

Sweet reconcilement with H&M

Nie byłam w H&M chyba z 3 miesiące, co jak na mnie jest na prawdę długim okresem. Byłam troszkę obrażona na ten sklep, szczególnie ze względu na kiepską jakość ubrań, które traciły swój kształt już po pierwszym praniu. Dzisiaj, trochę nielegalnie, bo jestem chora, urwałam się na chwilę do mamy, która zaproponowała mała wycieczkę do CH Trzy Stawy. Rozważając przez chwilę mój stan gardła, stwierdziłam, że jeden wypad do ciepłego bądź co bądź centrum handlowego nie zaszkodzi ;p Baaa ! Zakupy mają charakter terapeutyczny, nastąpiło więc cudowne ozdrowienie, gdy tylko dotknęłam pierwszych wieszaków. To nie koniec cudów na dziś. Pozytywnie zaskoczył mnie H&M. Było na prawdę dużo rzeczy, które mi się podobały i były dobrze wykonane. Oczywiście, żeby nie było tak cudownie to powiem tylko, że część rzeczy z Conscious Collection jest po prostu okropna i bezkształtna - jeden żakiet bardzo, ale to bardzo przypominał mi górę od piżamki szpitalnej lub by było dostojniej, kitel lekarski. No, ale już nie narzekam tylko pokazuję to co wpadło mi do torby.

Pudrowo różowe szorty z bardzo przyjemnego w dotyku materiału, 59,90 (Conscious Collection)

Lniany biały żakiet, 129 zł

Kupiłam jeszcze pomarańczowy lakier do paznokci, ale o mojej kolekcji lakierów innym razem.

Miłego dnia ! :) 

2011/04/26

Very Important Family Meeting Outfit

W te święta miało miejsce bardzo ważne rodzinne spotkanie, na którym musiałam wyglądać elegancko, ale jednocześnie luźno i wygodnie. Wybór padł na granatową spódniczkę oraz marynarkę w tym samym kolorze. Początkowo chciałam ubrać pod spód tanktop w kolorze cielistym, jednak po przejrzeniu się w lustrze ze zgrozą stwierdziłam, że mój wyjściowy strój niebezpiecznie przypomina tzw. strój galowy, który przywdziewałam na każdą mniejszą czy większą akademię w szkole podstawowej. Po krótkim namyśle zdecydowałam się trochę ożywić strój kolorem oraz kropkowanymi rajstopami, którego tego dnia zginęły tragicznie pod pazurkami pół-mojego psa Zoi :)





Z góry przepraszam za jakość zdjęć, ale były robione na ostatnią chwilę przed wyjściem ;)

Co mam na sobie ? 
marynarka - Zara 199 zł (kupiona 2 lata temu)
bluzka - Zara 99 zł (aktualnie w sklepach - limited edition)
spódniczka - H&M 39 zł (kupiona rok temu)
sznurkowy naszyjnik - Reserved - 14,99 (kupiony na przecenach w zeszłe lato)
rajstopy - H&M - 9,99 

2011/04/25

Trend alert - White Blazers

Bardzo podoba mi się w tym sezonie trend na białe marynarki. Myślę, że nie zdecydowałabym się na biały total look, ale żakiet w takim kolorze chętnie założę. Kupiłam już jeden biały żakiet w stylu chanelowskim w Zarze, jednak czeka on na wyjątkową okazję - mój ślub i nie chcę go zakładać wcześniej. Myślę, że kopalnią białych marynarek mogą być second handy, dlatego jutro wybiorę się na małe łowy.

A tak z białym żakietem radzą sobie gwiazdy :)







Nic nie zmieniałabym w powyższych zestawach - są świetne !

A to możemy znaleźć w sklepach :

Zara
Zara
Asos
Topshop


River Island


Madison Marcus

Zacznijmy wybielanie ;)








2011/04/23

My kitchen is my castle / Lemon tart

Jak co roku święta spędzamy u babci i jak co roku każdy jest zobligowany do przyniesienia czegoś pysznego. Mi w te święta przypadło przygotowanie słodkości na deser, a jako że tradycyjnego mazurka i babkę przygotowuje moja babcia, ja postanowiłam upiec coś co nie kojarzy się bezpośrednio z Wielkanocą. Wybór padł na tartę cytrynową, której przepis znalazłam w dodatku do GW "Palce lizać". Za namową mojego narzeczonego upiekłam również kopiec kreta, który zapewne spodoba się dzieciakom obecnym przy stole (i mojemu narzeczonemu ;p).

Tarta cytrynowa 

Ciasto:
220 g mąki pszennej
110 g miękkiego masła (żeby ładnie zagnieść ciasto trzeba dodać trochę więcej niż jest w przepisie - ja dałam około 160-170 gram)
50 g cukru
1 żółtko (ja dałam 2 małe)
szczypta soli

Krem cytrynowy:
250 ml mleka
30 g cukru (2 i pół łyżki)
3 żółtka
30 g mąki ziemniacznej (2 i pół łyżki)
skórka otarta z 2 cytryn
sok z 2 cytryn

Masa bezowa:
2 białka
120 g cukru

1. Przesiewamy mąkę do miski, dodajemy pokrojone w kawałki masło, cukier, żółtko i sól. Energicznie zagniatamy ciasto, owijamy w folię spożywczą i wkładamy do lodówki na godzinę/do zamrażarki na 20-30 minut.
2. Wyjmujemy ciasto, rozwałkowujemy i wyklejamy nim formę do tarty. W przepisie jest mowa o 22 cm formie, ja mam 28 cm i ciasto się udało. Wstawiamy do piekarnika nagrzanego do 170 stopni na 15 minut (po wyciągnięciu powinno mieć złoto-brązowy kolor). Ciasto zostawiamy do ostygnięcia, zabieramy się z krem.
3. Zagotowujemy mleko z cukrem. W międzyczasie mieszamy żółtka z mąką ziemniaczaną, a następnie dodajemy powoli ciepłe mleko, cały czas mieszając. Dodajemy sok i skórkę z cytryny. Całość ponownie zagotowujemy.
4. Dajemy masie trochę ostygnąć, a w międzyczasie ubijamy na sztywno białka z cukrem. Delikatnie łączymy obie masy i wylewamy na spód tarty. Całość wstawiamy na 15 minut do piekarnika nagrzanego na 150 stopni.


Oprócz tarty wspomniany wcześniej kopiec kreta:


Na śniadanie wielkanocne zrobiłam faszerowane jajka (pastą jajeczno-łososiową) wg pomysły dziewczyn z www.makelifeeasier.pl . 




Życzę Wam smacznych i wesołych Świąt Wielkanocnych. 

2011/04/22

Spaghetti Carbonara

Spaghetti Carbonara to obecnie mój ulubiony makaron. Zupełnie zasłużenie zajął miejsce wysłużonego i katowanego kulinarnie przez niemal 2 lata makaronu z tuńczykiem. Teraz to Carbonara wiedzie prym w mojej kuchni. Najlepszą Carbonarę w życiu jadłam w Bistro Manana w Chorzowie i jako przyszła kuchenna bogini wciąż staram się dorównać temu ideałowi. Urzekła mnie prostotą, niezwykłym aromatem i cudownym śmietanowo-parmezanowym sosem, który otula makaron jak najpyszniejsza kołderka. Podobno w różnych częściach Włoch Carbonarę podaję trochę inaczej, ja preferują jej najprostszą postać, bez cebuli czy czosnku, które nie potrzebnie zakłócają idealne połączenie boczku i śmietany. Jedynym "intruzem" w moim Spaghetti jest zielony groszek, który zgapiłam właśnie od Bistro Manana.

A więc co jest nam potrzebne:
makaron spaghetti
boczek (surowy, wędzony) - ja przeważnie daję ok. 20 dkg
śmietana najlepiej 36 %, ale czasem daję 30 % (200 ml)
duuuuużo parmezanu (nie piszę gramatury, bo sypię "na oko"; ma nam zagęścić sos więc nie żałujmy)
żółtko (na każde 100 g makaronu 1 żółtko)
groszek (w zależności od uznania, ja dodaję około 2-3 łyżek groszku na porcję)
gałka muszkatołowa
pieprz

Co robimy:
Na początku gotujemy makaron - 10 minut potrzebne na jego ugotowanie spokojnie starczy nam na przygotowanie reszty. Na patelni smażymy boczek pokrojony w paseczki/kostkę/jak komu wygodnie - nie dodajemy dodatkowego tłuszczu. W osobnej miseczce mieszamy ze sobą śmietanę, parmezan oraz żółtka. Doprawiamy to gałką muszkatołową i pieprzem. Następnie do miseczki wsypujemy podsmażony boczek, razem z tłuszczem, który z niego się wytopił (dzięki temu makaron nie będzie suchy i będzie bardziej aromatyczny). Odcedzamy makaron i wsypujemy go z powrotem do garnka. Na bardzo małym ogniu mieszamy makaron dodając zawartość miseczki, czyli nasz sos. Dodajemy również groszek. Mieszamy bardzo szybko i energicznie, tak żeby nie zrobiła nam się jajecznica z makaronem, a wszystko ładnie zgęstniało. Smacznego :)


Wskazówka :) - czasem zdarzy się tak, że kupimy mało aromatyczny boczek, przez co nasze spaghetti może być bez wyrazu. Ja wtedy ratuje je podsmażoną mocno wędzoną szynką np. polędwicą długodojrzewającą.
Jeśli nie mamy akurat takiej szynki pod ręką albo w sklepie, może poratować się "chemią". W sklepach dostępny jest Fix do Carbonary z Knorra, który ma mocno boczkowy smak. Wystarczy dodać dwie łyżki tego fixu do miseczki z sosem i wymieszać, a nasze danie dużo zyska. Najbardziej jednak polecam kupienie dobrego gatunkowo boczku :)

2011/04/20

Straw you ! :)

W tym sezonie słoma powinna wystawać z naszych torebek, ale na pewno nie z butów ;) Różne misterne plecionki przywodzą na myśl letnie wakacje u krewnych na wsi i kojarzą się z totalną beztroską. Z pewnością dodadzą trochę luzu do każdego stroju, a w połączeniu z szalenie modnymi kolorami troszkę "uspokoją" nasz strój. Sama czekam na przecenę cudownych plecionych torebek w Sisleyu, jednak inne sieciówki nie pozostają w tyle i proponują nam słomkowy zawrót głowy. Znajdziemy kopertówki, torebki midi, jak i ogromne kosze - wszystko utrzymane w letnim klimacie. A wy będziecie miały w tym sezonie "słomiany" zapał ? :)

River Island



Ceny koszy to 39 do 45 funtów.

Topshop

30 funtów.

F&F


Zara

Ceny 30 do 50 funtów.

H&M
39,90 zł

129 zł

ASOS

35 funtów

30 funtów

22 funtów (seria Pieces Vero Moda)


22 funty (Suzy Smith)

Moje faworytki to kopertówki z H&M i ostatnie dwie pasiaste z ASOS oraz wcześniej wspomniane torebki Sisley :) 












2011/04/19

Jelly Flats

Przez długi czas wahałam się nad kupnem gumowych balerin, czy tzw. melisek (choć akurat uważam, że ta nazwa powinna być zarezerwowana tylko dla oryginalnych butów Melissa). W końcu moje wahania zakończyła moja mama, która w zwykłym sklepie obuwniczym wypatrzyła cuda z dzisiejszego posta. Takie same buty dostępne są też na allegro. Sceptycznie nastawiona ubierałam je rano na uczelnię, myśląc, że pewnie moje stopy będą cierpieć katusze. Miło się rozczarowałam - są bardzo miękkie i dopasowują się do kształtu stopy. Dodatkowo mają skórzaną (tak prawdziwą!) wkładkę, która zapobiega poceniu i przesuwaniu się stopy. Nie otarły mnie w ogóle, nie mówiąc już o braku żadnych odparzeń itd. Polecam szczególnie dla tych, którzy nie chcą wydawać fortuny na prawdziwe Melissy, a jednocześnie nie chcą nosić żywcem zerżniętych z Melissy modeli jakie ostatnio wyprodukowało Deezee.




Cena - 39,99 zł

Tutaj macie aukcje, na których można kupić "pomponiki" :)

Kolor taki jak moje
Nude i niebieski
czarne

2011/04/18

Pattern collision

W sobotę szłam wieczorem na urodziny mojej koleżanki, więc była to dobra okazja, żeby wystroić się w nowe zdobycze. Była słoneczna i ładna pogoda, więc przed wyjściem T. zrobił mi kilka zdjęć, żebym mogła Wam pokazać jak wyglądałam.

Torebka, którą miałam ze sobą jest zdobyczą z lumpeksu, którą uratowałam z 4 lata temu. Była cała poklejona w środku z gumy, ale wycięłam podszewkę i jest jak nowa :) Już chyba 3 razy była na kupce rzeczy do sprzedania/wyrzucenia, jednak jakoś nigdy nie miałam serca. Widocznie podświadomie wiedziałam, że jeszcze przyjdzie czas jej chwały - i oto jest :)







Mam na sobie :
bluzka - Zara (nowa kolekcja) 129 zł
spodnie - Pull and Bear (przeceny w zeszłe wakacje) 29 zł
ramoneska - H&M (kolekcja wiosenna 2010 z przeceną 20%) 100 zł
torebka - sh ok. 6 zł
buty - Zara (kolekcja wiosna lato 2010) 129 zł