2013/04/27

Majówka!

Dziewczyny wracam do blogowania 6 maja ;) Postanowiłam sobie zrobić mała przerwę - pogoda jest zbyt piękna, by siedzieć przed kompem, a we wtorek ruszam jak co roku w Bieszczady :) 

Jak tam Wasze plany na majowe dni ? 


2013/04/24

L'oreal Rouge Caresse

Dłuuuugo opierałam się tym pomadkom z L'oreala. Główną przyczyną była niechęć do marki L'oreal - zawsze uważałam ją za przereklamowaną oraz zbyt drogą jak na markę drogeryjną. Choć do zmiany zdania mi daleko, pomadki Rouge Caresse to już drugi produkt, który bardzo przypadł mi do gustu.


W moje ręce trafiły dwa odcienie - fioletowy róż Tempting Lilac oraz chłodny jasny róż Lovely Rose. Oba to zdecydowanie kolory do codziennego makijażu - jasne, nienachalne, niewybijające się na pierwszy plan. Cudownie miękko suną po ustach nadając im taflę transparentnego koloru. Cudo! Absolutnie nie ma mowy o wysuszeniach, pomadki z powodzeniem zastępują balsamy do ust. Jednym minusem produktu jest trwałość - jej niestety bliżej do błyszczyków niż pomadek. 
Marzę o innych - tym razem bardziej zdecydowanych kolorach :) 

Cena - ok. 40 zł (ja załapałam się na 50 % przecenę w Tesco :))




Na górze: Lovely Rose, na dole Tempting Lilac

Lovely Rose

Tempting Lilac

Jak Wam się podobają ? 

2013/04/23

Mokobelle - nowa kolekcja

Jak już kilka razy pisałam na blogu - uwielbiam bransoletki, jest to zdecydowanie moja ulubiona część biżuterii. Jak srokę złoto przyciągają mnie nowe cudeńka. Tym razem uwagę zwróciła wiosenna kolekcja marki Mokobelle. Posiadam już dwie ich bransoletki w swoich zbiorach i jestem zachwycona ich uniwersalnością, delikatnością oraz jakością wykonania. Zobaczcie moich faworytów na wiosenny sezon.

Pastelowo-niebieskie jadeity z małym piórkiem
Lemonkowe jadeity ze złotymi skrzydełkami
Różowy sznureczek z wiszącą rączką Fatimy
Żółty sznureczek z czaszką

Różowo-pomarańczowe koralowce z mokobellką
Zdecydowanym numerem jeden jest biżuteria w kolorze limonki. Mam słabość do tego koloru.

Więcej modeli znajdziecie na stronie Mokobelle.

2013/04/22

Blistex Lip Brilliance

Mazidła do ust to coś bez czego nie wyobrażam sobie życia. Są w każdej torebce, kieszeni, na biurku w pracy - zawsze pod ręką. Ostatnio w moje ręce trafiły zupełnie nowe dla mnie kosmetyki marki Blistex. Na pierwszy ogień poszła nabłyszczająca pomadka ochronna Lip Brilliance.



Kilka słów od producent

Blistex Lip Brilliance to unikalny produkt do codziennej pielęgnacji ust, który jednocześnie je upiększa: skutecznie nawilża i chroni dzięki zawartości oleju z pestek winogron oraz wit. E
 nadaje ustom subtelny, naturalny kolor i blask, podkreśla kontur ust, a specjalne mikrokapsułki z kwasem hialuronowym nadają im pełniejszy wygląd, sprawia, że usta są bardziej gładkie dzięki ekstraktowi z naturalnego jedwabiu i masłu shea, filtr SPF15.

Cena: ok.10 zł





Moja opinia o produkcie

Produkt zamknięty jest w typowym dla pomadek ochronnych plastikowym opakowaniu. W środku znajdziemy sztyft o dość mocnym kolorze różu z milionem drobinek. Na początku byłam przerażona - w końcu od produktu do pielęgnacji ust wymagam, bym mogła go nakładać bez lusterka. I tak na szczęście jest. Produkt jedynie delikatnie nabłyszcza i rozświetla usta podkreślając ich naturalny kolor. Efekt bardzo przyjemny - usta od razu zyskują na wyglądzie, wyglądają na pełniejsze i są wygładzone. Produkt ma kremową, balsamową konsystencję oraz przyjemny, owocowy zapach. Blistex przyzwoicie radzi sobie z pielęgnacją naszych warg. Nie tylko poprawia ich wygląd wizualnie, ale również wzmacnia ich kondycję. Jest to produkt do codziennej pielęgnacji - w przypadku "sytuacji awaryjnych" sięgnę jednak po inny produkt z gamy Blistex, o którym już niebawem napiszę na blogu. Podsumowując, jeśli szukacie dobrego ochronnego sztyftu na co dzień lub alternatywy dla kolorowych pomadek, koniecznie wypróbujcie Lip Brilliance.


Tu najlepiej widać jak Blistex poprawia kondycję i wygląd ust :)
 Próbowałyście jakiś produktów z gamy Blistex ?

2013/04/21

Ciasto na diecie

Nie jestem zwolenniczką restrykcyjnych diet. Nie widzę potrzeby rezygnowania ze swoich zachcianek. Masz ochotę na pizzę ? Jeden kawałek na dwa tygodnie na pewno nie zrujnuje Twoich rezultatów. Ciasto ? Nie ma sprawy. Wszystko - byleby z głową. Szczególnie jeśli jesteś łasuchem, trudno może być zupełne odstawienie słodyczy. Co zrobić ? Postawić na mniejsze zło - ciasto własnej roboty ze "zdrowych" składników na pewno okaże się lepszym rozwiązaniem niż pseudodietetyczne batoniki napakowane chemią wciskane przez producentów diet czy jeszcze gorzej - nagły wilczy apetyt na słodycze skutkujące zjedzeniem dziesięciu ciastek na raz (true story!:))

Ja postawiłam na pyszne marchewkowo-bananowe ciasto pieczone na pełnoziarnistej mące i płatkach owsianych. Pychota! Idealnie mokre, pysznie cynamonowe.






2013/04/20

Essie - wyniki konkursu

Dziewczyny! Przepraszam, że tak długo musiałyście czekać. Średnio zorganizowany był to tydzień i niestety dopiero w sobotni poranek znalazłam czas, by przejrzeć wyniki konkursu.

Nie przedłużając, lakier Essie inspirowany oczywiście ulicami dużych miast, leci do:


Gratuluję i czekam na adres ! :) 

2013/04/19

Bell Fashion Colour 406

Dziś szybciutki post. Na co dzień na moich powiekach goszczą głównie brązy i beże, wobec czego nie mogłam sobie odmówić kupna paletki Bell w wersji 406. Kupiłam ją głównie dla dwóch roziskrzonych cieni. Dziś przedstawię Wam tylko kilka zdjęć, na dogłębną recenzję przyjdzie czas.


Za paletkę zapłaciłam coś ok.20 zł. W środku znajdują się 4 cienie oraz baza (w środku), która również może służyć jako rozświetlający cień.





Na górze cienie z bazą i bez bazy. Stosowałam bazę z Joko.

Jak Wam się podoba ? Miałyście już cienie z Bell ? 

2013/04/17

Pierwszy bieg!

Dziewczyny, właśnie wróciłam z mojego pierwszego biegu! Po skończeniu drugiego levelu z Jillian zaczęłam odczuwać nudę i zapragnęłam czegoś nowego. Padło na bieganie. Mój Tomek biega regularnie i mnie skusił. Nigdy nie lubiłam biegania, ale co szkodzi mi spróbować. Kupiłam więc buty (Kalenji) i ustawiłam plan treningowy.


Póki co będę biegać 3-4 razy w tygodniu. Skupię się na razie na tym ile biegam w sensie czasowym, później przyjdzie czas na wyzwania kilometrowe. Rozpoczynam od 20 minut ciągłego biegu i z każdym tygodniem będę dodawać do tego 20% czasu. Zobaczę jak rozwinie się moja kondycja :) 

Korzystam z Endomondo w czasie biegów, ale niestety mierzy tylko czas, bo nie potrafi złapać sygnału GPS. W każdym bądź razie przebiegłam dziś 2,5 km w 20 minut...i mam ochotę na więcej :)

Rimmel Lasting Finish by Kate 102

Wiosna sprawia, że mam ochotę na kolor na ustach. Z reguły wybieram odcienie lekko podbijające tylko kolor moich ust, jednak od jakiegoś czasu chodzi za mną...róż :) Nie widzę sensu w inwestowaniu w tego typu zachcianki większych pieniędzy, wobec czego skusiłam się na pomadkę Rimmela z linii sygnowanej przez Kate Moss. Sięgnęłam po odcień 102 - dość jasny, brudny róż.



Za szminkę zapłaciłam nieco ponad 13 zł na promocji w Super-Pharm.

Kilka słów od producenta

Kultowa szminka Lasting Finish w matowej odsłonie!
Ekskluzywna przyjemność aplikacji. Formuła wzbogacona pyłem rubinowym, który nadaje kolorowi głębię i intensywność oraz zapewnia matowe wykończenie przez cały dzień.
Poczuj dotyk aksamitu!








Moja opinia o produkcie

Szminka przypadła mi do gustu, choć nie jest to produkt pozbawiony wad. Po pierwsze - kolor. Cudowny, głęboki i kryjący już po jednym pociągnięciu pomadką. Wersje matowe pomadek Rimmela dają piękny efekt - są kremowe, bardzo ładnie prezentują się na ustach, choć niestety troszkę wchodzą we wszelkie załamania. Podkreślają również suche skórki. Na plus należy również odnotować trwałość. Produkt mocno barwi usta i choć z czasem traci na intensywności, nawet po 5-6 godzinach na ustach można zauważyć jeszcze odrobinę koloru. Produkt schodzi z ust równomiernie. Największym minusem tego produktu jest to co robi z ustami przy dłuższym stosowaniu. Balsam do ust musi być zawsze w pogotowiu, bo 'Kate' załatwi Wam usta na wiór. Jest to kolejny rimmelowski produkt, który masakruje delikatną skórę ust...Jeśli jednak w porę zastosujemy terapię dla usteczek, nie ma się czego obawiać :) 






2013/04/15

Essence Vintage District 'It's popul-art'

Przyznam szczerze, że Essence nigdy jakoś szczególnie mnie nie kręciło. Kupiłam parę rzeczy, na których srodze się zawiodłam i każdą kolejną edycję limitowaną tej firmy mijałam z coraz większą obojętnością. Będąc ostatnio w Drogerii Natura, mój wzrok przyciągnęły kosmetyki z linii Vintage District. Najbardziej spodobał mi się róż do policzków, myślałam również nad ozdobami do paznokci, ale w końcu do kasy powędrowałam tylko z bogato zdobionym cudeńkiem.


Róż zamknięty jest w do bólu plastikowym i tandetnym opakowaniu, które zapewne zepsuje się przy entym otwarciu. Cóż widocznie nie można mieć wszystkiego. W środku znajduje się mieszanka ciepłej pomarańczy oraz ciepłego, brudnego różu. Całkiem przyjemny duet. Oryginalnie ciepły róż jest pokryty sporą dawką miedzianego pyłku, który zapewni nam blask niczym choinka w święta. Pozbyłam się go więc pędzlem, by uzyskać bardziej 'przyjazny' duet. Sam róż daje przyjemny, delikatny efekt - w sam raz dla początkujących użytkowniczek różu. Trwałość przyzwoita - na twarzy trzyma się dzielnie przez większość dnia. Jeśli znajdziecie w swojej Naturze tego przyjemniaczka, koniecznie mu się przyjrzyjcie.

Cena ok.13 zł.







A tak wygląda na policzkach.




2013/04/14

Pora na śniadanie!

Jakiś czas temu prezentowałam Wam moje ulubione śniadanko w postaci omletu. Dziś przychodzę z propozycją mniej czasochłonną, a równie pożywną. W sam raz do wykorzystania w leniwy niedzielny poranek. Tak będzie wyglądać moje śniadanie. 


Co będzie potrzebne ?
Wysoki błonnik w chrupkach śniadaniowych
Pół awokado
Ćwierć melona galia
Żurawina
Garść orzechów lub pestek dyni
Serek homogenizowany lub jogurt

Smacznego :) 

2013/04/12

Rimmel Apocalips

Jakiś czas temu pisałam o zachwycie nowością marki Rimmel - lakierem do ust Apocalips. Pierwsze zachwyty opadły i przyszedł czas na rzetelną recenzję. W zbiorach mam dwa kolory - spokojny Solstice oraz szalony Nova.


2013/04/11

Post o niczym

Dziś uszło ze mnie powietrze - już dawno nie czułam się tak wypompowana i bez energii. Myślałam, że wiosna doda mi kopa, ale chyba nic z tego. Mam dziś dzień zrzędy i nic tego nie zmieni. Jako niezastąpiony zestaw poprawy humoru użyję dziś nowego odcinka Hart of Dixie (wreszcie po 5 tygodniach przerwy!), kocyka, herbatki i męża. Mam nadzieję, że jutro obudzę się już...sobą.

 

Zaraz Wam powiem, co po części wyzwoliło we mnie 'grumpy cat'. Jakiś czas temu przytyłam blisko 6 kilogramów. Obwiniałam oczywiście bliskość piekarni, siedzący tryb pracy itd. 2 tygodnie temu wzięłam się za siebie. Ograniczyłam dietę do 1500 kcal na dzień, zamieniłam wszystko co mączne na pełnoziarniste, zrezygnowałam ze słodyczy - żywię się głównie warzywami, lekkim mięsem gotowanym na parze lub na grillu, rybami i ogólnie staram się jeść zdrowo. Do tego codziennie ćwiczę (30 day shred). Dziś się zważyłam i...waga ani drgnęła. Nie spodziewałam się jakiś super rezultatów, no ale chociaż 1 kg mniej...Nic z tego. Wątpię też, żeby w ciągu 2 tygodni mięśnie zajęły miejsce tkanki tłuszczowej co by tłumaczyło brak spadku wagi. Nie ograniczyłam też liczby kalorii jakoś drastycznie, by mogło to spowolnić mój metabolizm. Trzymam się przy diecie dalej, ale brak efektów trochę podcina skrzydła. Boję się, że mogą na to mieć wpływ hormony tarczycy, z którymi jakiś czas temu miałam małe problemy (muszę się wybrać na badania!).

To tyle marudzenia.

Jakieś pomysły dlaczego waga nie spada, albo jak poprawić sobie humor ? :) 

2013/04/10

Revitalash - Efekty po trzech miesiącach

W grudniu rozpoczęłam stosowanie odżywki Revitalash. Czas więc na prezentację efektów kuracji. Żałuję, że nie zrobiłam więcej zdjęć stanu wyjściowego - mam jednak nadzieję, że efekty są widoczne.



Moja opinia o produkcie

Wiem, że odżywka do rzęs może wydawać się zbędnym wydatkiem, ale...na prawdę warto. Moje opakowanie na kurację pół roczną, starczy spokojnie na rok lub więcej czasu. Jeśli rozdzielimy więc koszt na poszczególne miesiące, nie będzie on tak bardzo raził w oczy :) Razić w oczy będą za to efekty. Od miesiąca czasu średnio kilka razy na tydzień ktoś komplementuje moje rzęsy. Padają pytania czy są przedłużane czy sztuczne, jakie maskary używam itd. Spokojnie odpowiadam, że to wszystko sprawka Revitalash Advanced. Rzęsy zyskały na długości, są nieco ciemniejsze, a co najważniejsze jest ich więcej. Pięknie prezentują się pociągnięte tuszem - są bardziej elastyczne i plastyczne. Największy wzrost rzęs zauważyłam w 3 miesiącu kuracji, aż strach pomyśleć co będzie po 6 :) Jestem bardzo zadowolona z tej odżywki i zdecydowanie kupiłabym ją ponownie!

Rzęsy przed kuracją


Tusz Clinique High Impact



Rzęsy po kuracji



Tusz Hean Maxxi Lash Flexi



Widzicie różnicę :) ? 

Odżywka do kupienia tutaj: www.revitalash.com.pl
Koszt za 3 miesiące kuracji: 250 zł
Koszt za 6 miesięcy kuracji: 330 zł