Maska jajeczna Babuszki Agafii - bardzo fajna odżywka, bo maską do włosów bym tego produktu nie nazwała. Ma bardzo lekką konsystencję. Dobrze wygładza włosy, nie obciąża. Wraz z innymi kosmetykami rosyjskimi myślę, że wpłynęła też na kondycję moich włosów.
Bielenda Olejek Do Kąpieli - używałam go jako żelu pod prysznic. Bardzo fajny produkt o pięknym zapachu. Przyjemnie nawilżał skórę.
John Frieda Sheer Blonde - bardzo przeciętny szampon. Nie zauważyłam żadnego wpływu na odcień włosów. Jest dość mocno chemiczny - przy moich cienkich włosach po kilku użyciach zaczął je niemiłosiernie obklejać.
Clarena Mandelic & PHA Acid Cream - rewelacyjny krem do którego na pewno powrócę. Zapewnia gładką skórę, poradził sobie z wypryskami na policzkach, z którymi walczyłam baaaardzo długo. Pięknie pachnie migdałami.
Under Twenty Płyn Micelarny - całkiem przyjemny micel w niskiej cenie. Nie podrażniał, przyjemnie odświeżał. Mógłby sobie lepiej radzić ze zmywaniem makijażu.
Balea Blaubeere - comiesięczny must-have mojej kosmetyczki :)
A jak Wam poszło zużywanie? :)
a maska jajeczna?
OdpowiedzUsuńups juz uzupełniam :)
OdpowiedzUsuńDobrze że nie skusiłam się na ten szampon. :) Kremy 60+?? Pewnie dla Twojej Babci. :))
OdpowiedzUsuńJa za mało zużywam rzeczy. W tym miesiącu mam dno w czterech produktach tylko, więc swoje użycia pokażę jak czerwiec się skończy.
OdpowiedzUsuńMiałam kiedyś ten olejek Bielenda, całkiem przyjemny :)
OdpowiedzUsuńMuszę sięgnąć znowu po jakieś rosyjskie cuda :)
OdpowiedzUsuńSzamponu JF nie miałam, ale odżywkę tak i widzę różnicę w kolorze włosów.
OdpowiedzUsuńChętnie skusiłabym się na Balea Blaubeere :)
OdpowiedzUsuńŚwietna:) Właśnie ją zamówiłam:)
OdpowiedzUsuń