• Shiseido Perfect Rouge Lipstick

    Nie wierzę w to co piszę, ale produkty do ust z Chanel znalazły silnego konkurenta w mojej kosmetyczce. Jest nim produkt marki Shiseido - szminka Perfect Rouge w kolorze PK307. Produkt przypadł mi tak do gustu, że już wkrótce sprawię mu przyjaciela...
  • Marionnaud First Wrinkles Serum

    Niedawno wybiło mi ćwierćwiecze moje istnienia na ziemskim padole. Prawda jest brutalna - nie młodnieję. Od jakiegoś czasu inwestuję więc w kosmetyki pielęgnacyjne, które mają mnie chronić przez pierwszymi zmarszczkami (które pojawiają się niechybnie!)...
  • Shiseido Camellia Compact

    Mam słabość do pięknie wyglądających kosmetyków. Dzięki nim robienie makijażu nawet o 7 rano nie jest straszne.A jeśli w parze z atrakcyjnym wyglądem idzie także jakość, jestem w siódmym niebie. Nie wahałam się więc długo nad zakupem Camellii...

2014/06/28

Długo nosiłam się z zakończeniem prowadzenia bloga, choć dzisiejsza notka powstała raczej pod wpływem impulsu. Czas jednak podjąć męską decyzję!


Nie mam już ochoty, siły, chęcia ani czasu, by prowadzić projekt, który sama sobie wymyśliłam 5 lat temu. Mam inne obszary w życiu w których się spełniam i niestety - blog przy nich wypada bardzo blado i infantylnie. Myślę, że najlepiej ujmę to jeśli powiem, że z bloga po prostu wyrosłam, dojrzałam. Choć nigdy nie przypuszczałam, że będzie to mieć na mnie jakiś wpływ, w ogólnym rozrachunku również ogólna sytuacja kosmetycznej blogosfery przyczyniła się do mojej decyzji. Za większością blogów, które kiedyś czytałam z zapartym tchem nie będę tęsknić. Jeśli mam ochotę sobie pooglądać najnowsze kolekcje i poczytać ochy i achy o Chanel, MAC czy Estee Lauder mogę odwiedzić strony producentów, a nie dziesiątki blogów. Jeśli chcę poczytać o wyidealizowanym świecie, gdzie brakuje tylko jednorożca i tęczy a wszystko jest okraszone pseudomarketingową popeliną sięgnę po Glamour albo Cosmopolitan. Brakuje mi w blogach tej prawdziwości, która na początku była wciągająca i urzekająca. Nie znaczy, to że nie mam blogów do których będę powracać - choć przyznam można je policzyć na palcach jednej ręki. Niestety większość blogerek nie zna umiaru we współpracach lub prowadzi product placement w najgorszej postaci. Też mam kilka grzeszków na moim sumieniu, ale niezmiernie mnie cieszy, że przez ostatnie 2 lata zdecydowana większość postów nie miała żadnych powiązań w firmami zewnętrznymi.

Bardzo dziękuję Wam za śledzenie bloga i udzielanie się na nim. Być może jeszcze do usłyszenia - przeczytania :) Póki co Cforcraving będzie wisieć jako miejsce w internecie - nie będzie jednak aktualizowane. 

Trzymajcie się!

2014/06/23

Wyprzedaże - słowo, które przyprawia nas dwa razy do roku o dreszcz podniecenia i gęsią skórkę. Choć z reguły do pierwszej tury wyprzedaży podchodzę spokojnie czekając na obniżki 70%, w tym roku udało mi się już upolować kilka wyprzedażowych perełek. Aż strach się bać co będzie dalej :) 


Na dobry początek kilka 'bejzików": jedwabny top Club Monaco (TK Maxx; 65 zł), szara bokserka (Mango, 35 zł) i biały top na ramiączkach (Mango, 19 zł).


Biała marynarka to jeden z moich podstawowych elementów garderoby - pudełkowy klasyczny żakiet to łup z Mango (135 zł).

Wciąż czekam na kilka zamówień  z wyprzedaży internetowych. Na stronie Nelly.com zamówiłam klasyczna Ray Bany w modelu Wayfarer przecenione z 539 zł na 169 zł.


W Zalando w końcu wykorzystałam saldo dodatnie zamawiając sukienkę American Retro (z 1149 zł na 469zł). 


I ostatnie zamówienie tym razem z outletu Mango (klik): szpilki (159 zł), sukienka (49 zł) i futerał na komórkę (15 zł).

ZAMSZOWE CZÓŁENKA
Sukienka z dzianiny ze ściągaczem
Pokrowiec iPhone
A jak tam wyprzedaże w Waszym wydaniu ? :) Teraz czekam na wyprzedaż w Sephorze - wiecie może kiedy się rozpoczynają? 


2014/06/19

Bardzo lubię kosmetyki marek selektywnych. Nie znaczy to jednak, że nie umiem docenić ich drogeryjnych konkurentów. W trakcie zwykłej wyprawy do Rossmana możemy natrafić na prawdziwe perełki w przyjaznej dla portfela cenie. Dziś chcę Wam zaprezentować mój osobisty ranking TOP 5 kosmetyków za mniej niż 30 złotych.


1. Maybelline Color Tattoo - nie pierwszy raz goszczą na moim blogu. Są to pierwsze cienie w kremie, do stosowania których się przekonałam. Mega trwałe, łatwe w aplikacji, no i tanie. Dostaniemy je w Rossmannie za 24,90 zł.

2. Kobo Luminous Baked Colour - wypiekany cień do powiek, który ja stosuję jako...róż. Daje pięknie rozświetloną taflę na naszych policzkach. Utrzymuje się bardzo długo, dobrze się blenduje. Dostępne w Drogeriach Natura za 19,90 zł.

3. Eveline BB Cream 8 in 1 - szał na kremy BB jakoś mnie ominął, ale jakiś czas temu bez przekonania sięgnęłam po ten od Eveline. Był to strzał w 10! Krem ten zastępuje mi podkład w ciepłe dni. Ładnie wyrównuje koloryt, daje delikatny efekt glow. Jest wydajny. Kosztuje 14,99 zł.

4. Pomadki Golden Rose - niekończący się wybór kolorów, przyjemna konsystencja i podążanie za trendami. Pomadki Golden Rose dają radę! I kosztują niewiele - w zależności od serii mieszczą się w przedziale 8 zł do 14 zł.

5. Max Factor 2000 Calorie - mój ulubiony drogeryjny tusz. Polecam go zwolenniczkom klasycznych szczoteczek. Uzyskany efekt to dobrze rozdzielone, podkręcone rzęsy. Plus za trwałość - wytrzymuje cały dzień bez obsypywania się, kruszenia czy rozmazywania. Kosztuje 29,90 zł.

2014/06/16

Moja kolekcja zapachów systematycznie się powiększa. Głównie za sprawą świetnych promocji na StrawberryNet czy w SuperPharm. Muszę chyba pomyśleć nad aktualizacją posta o moich ulubionych zapachach. Dzisiaj natomiast przedstawiam Wam nowy flakon w kolekcji - Estee Lauder Sensuous.





Ostatnio mam zamiłowanie do ciepłych zapachów, które świetnie noszą się "przy ciele".  W Sensuous dominują następujące nuty:

nuta głowy: lilia, magnolia, jaśmin. 
nuta serca: ambra, wanilia.
nuta podstawy: drewno sandałowe, miód, miąższ mandarynki, czarny pieprz.

Początkowo zapach jest dość ciężki, ale z czasem zaczynają w nich dominować nuty kwiatowo-miodowe dzięki czemu zapach nadaje się również na dzień. Bardzo lubię go nosić w upalne dni - tak pachnie lato :) 

W promocji za 50 ml na Strawberrynet dałam 145 zł.

2014/06/10


Ponad miesiąc temu pokazywał Wam nowości jakie wpadły do mojego koszyka podczas słynnych wyprzedaży w Rossmanie. Wszystkie były ze stajni L'oreal, który powoli wyrasta na ulubieńca drogeryjnej półki w kategorii produkty do ust. Dziś przyszedł czas na recenzję dwóch odcieni L'oreal Color Riche Extraordinaire: brzoskwiniowego Nude Vibrato i różowego Rose Finale.


L'oreal Color Riche Extraordinaire - kilka słów od producenta

Color Riche Extraordinaire to absolutna nowość na rynku makijażu ust. To innowacyjna formuła- hybryda, łącząca w jednym produkcie zalety szminki (intensywny i długotrwały kolor) oraz błyszczyka (lustrzany blask). To, co wyróżnia ten produkt spośród innych dostęnych na rynku szminek w płynie, to ekluzywna formuła oparta na olejkach. L’Oreal Paris połączył 4 cenne mikrolejki (arganowy, lotosowy i z owocu dzikiej róży), aby stworzyć nową generację szminek- eliksiry. Zapewniają one ustom intensywną i czystą barwę, lustrzany, długotrwały blask oraz nadzwyczajną pielęgnację. Jest to propozycja dla pewnych siebie, spełnionych kobiet, które nie uznają kompromisów w makijażu i szukają produktu, który połączy to, co może się wydawać niemożliwe: barwę blask i pielęgnację.


Moja opinia

Bardzo dobry produkt do ust! Lubię w nim praktycznie wszystko: od łatwości nakładania, przez kolor, po ładny,dyskretny blask. Szminkę nakłada się wygodnym aplikatorem. W przypadku jaśniejszego koloru - Nude Vibrato - trochę trzeba się namachać, by nałożyć ją bez smug. Kolor z blaskiem na ustach ma trochę dłuższą trwałość niż błyszczyk, jednak sam kolor na ustach trwa znacznie dłużej. Po prostu tracimy na efekcie blasku. Jestem zadowolona z takiej trwałości. Bardzo lubię również zapach produktu - delikatna pudrowa brzoskwinia chyba najlepiej go opisuje. Produkt według mnie w sam raz na lato - nie jest tak klejący jak tradycyjny błyszczyk, nie czuć go na ustach.

Tak prezentuje się na ustach odcień Rose Finale:


A tak - Nude Vibrato:


Jak Wam się podoba efekt? Macie jakieś L'oreal Color Riche Extraordinaire w swojej kolekcji ? :) 



2014/06/09

Przez ostatni czas miałam okazję testować kompeksowy komplet kosmetyków dla cery trądzikowej z linii Pharmaceris T. Już kilkukrotnie pisałam na blogu o mojej cerze - jeśli jest dobrze pielęgnowana nie mam z nią problemów, jednak choć odrobina zaniedbania w kwestiach pielęgnacyjnych skutkuje wysypem podskrónych krostek i wzmożoną produkcją sebum. Przez ostatni kilka miesięcy dzięki kuracji z kwasami migdałowymi moja skóra miała się świetnie. Czy terapia Pharmaceris utrzymała ten efekt?


Z linii T miałam okazję przetestować 5 kosmetyków: płyn miclerany, piankę oczyszczającą, krem matujący, krem z kwasem migdałowym i peeling. Wszystko zaczęło się od pozytywnej recenzji kremu matującego, która sprawiła, że miałam ochotę wypróbować resztę serii. W ten sposób w moje ręce trafił cały zestaw zapewniając mi tym samym podstawę pielęgnacji dla mojej skóry. Zobaczcie ja spisują się poszczególne kosmetyki.


Antybakteryjny płyn micelarny - która z nas potrafi obyć się bez micela? :) Ten od Pharmaceris skutecznie odświeża skórę. Jest bardzo delikatny - swobodnie możemy używać go do oczyszczania okolic oczu. Nie piecze, a mam wręcz wrażenie, że koi skórę. Lubię go używać do odświeżenia skóry, po zejściu ze słońca. Co do oczyszczania skóry - faktycznie wacik po użyciu micela rzadko kiedy zostaje śnieżno biały, ale...nie jest to wedlug mnie produkt do demakijażu. Być może z lekkim makijażem sobie radzi, ale mocniejszy czy wodoodporny to już nie jego bajka. Używam go więc jako ostatni stopień oczyszczania skóry przed nałożeniem kremu.


Krem z 10% kwasem migdałowym na noc - wiązałam z nim duże nadzieje, jednak moja skóra na tyle jest już przyzyczajona do działania kwasów, że nie zauważyłam większych rezultatów. Nakładany na noc delikatnie wygładzał skórę, ale obszary nad którymi najbardziej chciałam popracować (kilka plam potrądzikowych na brodzie i czole) pozostały nienaruszone. Myślę jednak, że jeśli wcześniej nie próbowałyście kuracji kwasowej, krem zadziała na Was mocniej. Przede mną jeszcze pół opakowania - być może coś się jeszcze wydarzy. Bedę Was informować :)


Pianka głęboko oczyszczająca - chyba mój ulubiony produkt z całej serii. Uwielbiam wszystko co ma piankową konsystencję - od razu doznania w trakcie mycia twarzy są przyjemniejsze. Produkt delikatnie pachnie i równie delikatnie oczyszcza skórę - nie musimy chronić swoich oczu przed tym produktem! Skóra jest bardzo dobrze oczyszczona, jednak mam podobny zarzut jak przy micelu - mocniejszy makijaż nie zostaje całkowicie zmyty.


Intensywnie matujący krem do twarzy - podtrzymuję każde słowo, które wcześniej padło na temat tego kremu. Jeden z lepszych jakie miałam - nie tylko matuje, ale również nawilża skórę co wcale nie jest powszechne przy kremach do cery trądzikowej. Przez cały dzień skóra ma się całkiem komfortowo. Krem dobrze współpracuje z podkładem i innymi kosmetykami. Faktycznie ogranicza przetłuszczanie się skóry, ale nie nadaje jej płaskiego matu.


 Oczyszczający dermo-peeling -jest to typ peelingu, który choć posiada bardzo drobne i na pierwszy rzut oka niewidoczne drobinki, potrafi dać naszej skórze w kość. Mikrodrobinki są naprawdę ostre i dobrze ścierają naskórek. Skóra po użyciu jest o wiele gładsza, tak jakby wypolerowana. Peeling bardzo przypadł mi do gustu, jednak z racji jego"zdzieralności" należy używać go z rozwagą, gdy nasza skóra jest podrażniona.

Od lewej: krem z 10% kwasem migdałowym, dermo-peeling, krem matujący.

Podsumowując: Cała seria składa się z w miarę wyrównanych kosmetyków. Część z nich ma pewne wady, jednak wszystie łącznie pozytywnie wpływają na skórę. Po ponad 2 miesiącach używania Pharmaceris T moja skóra nadal nie ma problemów z wypryskami, a sebum jest trzymane na wodzy. Niektóre obszary problematyczne nadal zostały, ale nie jest to pierwszy zestaw kosmetyków który nie daje sobie z nimi rady - być może będę musiała zasięgnąć porady specjalisty i udać się do kosmetyczki.

2014/06/02

Jakkolwiek górnolotnie to nie zabrzmi, każde zużycia zmuszają mnie do refleksji nad mijającym czasem. Przemyślenia godne blogerki. Myśląc o pojawiających się z dnia na dzień zmarszczkach, siwiejących włosach i kremach 60+, zapraszam Was na majowe zużycia.


Maska jajeczna Babuszki Agafii - bardzo fajna odżywka, bo maską do włosów bym tego produktu nie nazwała. Ma bardzo lekką konsystencję. Dobrze wygładza włosy, nie obciąża. Wraz z innymi kosmetykami rosyjskimi myślę, że wpłynęła też na kondycję moich włosów.


Bielenda Olejek Do Kąpieli - używałam go jako żelu pod prysznic. Bardzo fajny produkt o pięknym zapachu. Przyjemnie nawilżał skórę.


John Frieda Sheer Blonde - bardzo przeciętny szampon. Nie zauważyłam żadnego wpływu na odcień włosów. Jest dość mocno chemiczny - przy moich cienkich włosach po kilku użyciach zaczął je niemiłosiernie obklejać.


Clarena Mandelic & PHA Acid Cream - rewelacyjny krem do którego na pewno powrócę. Zapewnia gładką skórę, poradził sobie z wypryskami na policzkach, z którymi walczyłam baaaardzo długo. Pięknie pachnie migdałami.


Under Twenty Płyn Micelarny - całkiem przyjemny micel w niskiej cenie. Nie podrażniał, przyjemnie odświeżał. Mógłby sobie lepiej radzić ze zmywaniem makijażu.


Balea Blaubeere - comiesięczny must-have mojej kosmetyczki :) 

A jak Wam poszło zużywanie? :) 

2014/05/30

Ostatni post był z przymrużeniem oka, ale czas podejść do tematu na poważnie. Czego możemy oczekiwać od pracodawcy? Jakie elementy powinien zawierać profesjonalnie przeprowadzony proces rekrutacyjny? Pamiętajmy, że w procesie rekrutacyjnym nie jesteśmy tylko bierną stroną, której pracodawca łaskawie zaproponuje pracę - mamy prawo wymagać, by proces był przeprowadzony według pewnych standardów. Co według mnie jest najważniejsze?


1. Przejrzystość procesu rekrutacyjnego. Mamy prawo wiedzieć ile proces rekrutacyjny potrwa i z jakich etapów się składa. Naturalne jest, że w momencie poszukiwania pracy nie składamy swojej aplikacji tylko do jednej firmy. Posiadanie informacji na temat elementów i długości trwania całego procesu pozwoli nam zaplanować poszukiwanie pracy od strony logistycznej. Wiele firm posiada wystandaryzowany proces (tzn. dla każdego kandydata na dane stanowisko wygląda on tak samo) co zwiększa obiektywizm oceny kandydatów. Sytuacją idealną jest, jeśli informacje o etapach procesu są umieszczone w zakładce kariera na stronie internetowej firmy. W przeciwnym razie rekrutujący powinien powiadomić o kształcie rekrutacji w trakcie pierwszego kontaktu z kandydatem.

2. Znajomość stanowiska i firmy. To wcale nie żart. Oczywiście w przypadku, jeśli składaliśmy aplikację bezpośrednio do danej firmy część problemu nam odpada. Na obecnym rynku pracy duża część pracodawców outsourcuje procesy HRowe do agencji rekrutacyjnych i wtedy już nie jest tak kolorowo. Często agencje skąpią podstawowych informacji na temat firmy i stanowiska. Skąd to wynika? Po części z umów jakie agencje podpisują z firmami końcowymi, które często mają zapis na którym z etapów rekrutacji rekruter może ujawnić nazwę firmy (rzadko kiedy jest to pierwszy etap, najczęściej nazwa pada w momencie rekomendacji Kandydata do klienta końcowego). Obowiązkiem rekrutera jest jednak udzielenie jak największej liczby informacji na temat stanowiska i firmy, tak by pogodzić umowę kliencką z oczekiwaniami kandydata.

bpsusf's on CC
3. Informacje zwrotne. Obszar, w którym większość firm zalicza chyba najbardziej spektakularne wtopy. Pracodawca jest zobowiązany do udzielenia informacji zwrotnej po procesie rekrutacyjnym niezależnie od tego czy decyzja jest pozytywna czy negatywna. Najczęściej niestety wygląda to tak, że informacje dostaje tylko osoba zatrudniona, reszta jest natomiast olewana. BŁĄD! Informacja należy się każdemu. To rekruter powinien tak rozdysponować swój czas przeznaczony na rekrutację, by uwzględnić również sesję informacji zwrotnych. Rekruter nie zadzwonił w obiecanym czasie? Zadzwoń sama. I nie - nie wystarczy napisać "Dziękujemy za poświęcony czas. Niestety proces rekrutacyjny zakończył się dla Pana/i negatywnie". Dobry feedback powinien zawierać wskazówki na przyszłość (pola do poprawy, co zaważyło o decyzji, obszary ocenione pozytywnie i negatywnie). Dopiero wtedy rekruter może uznać projekt za zamknięty.


4.Przygotowanie merytoryczne do rozmowy. Niestety równie często pomijane przez rekruterów. Osoby pracujące przy rekrutacji powinny mieć szeroką wiedzę na temat obowiązków, kompetencji wymaganych na stanowisku i danej branży. Nie chodzi tylko o zadawanie pytań typowo miękkich, ale również o merytoryczne pociągnięcie rozmowy i zadawanie konkretnych pytań na rozmowie. Pytania zbyt ogólne, ujawniające niewiedzę rekrutera według mnie skutecznie ośmieszają go w oczach kandydata. Zgadzam się, że ciężko wymagać od rekrutujących bycia alfą i omegą we wszystkim, szczególnie jeśli jest duża rozbieżność tematyczna rekrutacji lub jeśli rekrutacja dotyczy specjalistów np. z branży technicznych. Jest jednak łatwe rozwiązanie tego problemu. Pracodawca powinien zadbać o obecność na spotkaniu osoby, która ma wiedzę stricte branżową. Ze swojego przykładu podam (rekrutuję informatyków), że rozmowa rekrutacyjna podzielona jest na dwie części - miękką (poruszającą kwestie dopasowania kulturowego do firmy, prowadzi ją dział HR) oraz techniczną (sprawdzenie wiedzy i doświadczenia kandydata w interesujących nas kwestiach; prowadzona przez osobę techniczną).

5. Masz prawo pytać o zarobki. Niestety polityka jawnych widełek płacowych nie jest u nas popularna. Mało firm decyduje się na to, by w ogłoszeniu podać zakres wynagrodzenia. Często jest to związane z wewnętrznymi regulacjami - krzywa wynagrodzenia bywa informacją poufną i ze względów konkurencyjnych nie jest wypuszczana na zewnątrz. Nie znaczy to, że już na pierwszej rozmowie nie możesz zapytać o przedział wynagrodzenia. Jeśli rekruter nie może ujawnić informacji, powinien Cię o tym jasno poinformować, a następnie zapytać się o Twoje oczekiwania względem nowej pensji. Jeśli twoje oczekiwania są wyższe niż budżet przewidziany na to stanowisko, również powinno być Ci to jasno zakomunikowane. Szanujmy swój czas i Kandydatów - jeśli wiemy, że oczekiwania którejś ze stroną nie mogą być spełnione, sygnalizujmy to na możliwie najwcześniejszym etapie.

https://www.flickr.com/photos/59937401@N07/ on CC
6. Nie dyskryminujmy. Nie wierzę, że w XXI wieku nadal muszę o tym pisać. Niestety wręcz stała praktyką jest zadawanie niepoprawnych politycznie pytań w trakcie rekrutacji. Pamiętajmy - nie musimy na nie odpowiadać! Jeśli pracodawca zapyta Cię np. o planowanie ciąży, jest to spora gafa z jego strony. Rozmowa rekrutacyjna dotyczy aspektów zawodowych, nigdy nie prywatnych! Nie trzeba też się wiele natrudzić, by znaleźć ogłoszenie jawnie dyskryminujące pewne grupy społeczne (np. mile widziane kobiety, wiek 18-26 itd). Jako kandydaci nie powinniście się na to godzić i jasno sygnalizować pracodawcy w trakcie rozmowy, jeśli przekracza granice prywatności.

7. Pytania dobrze zadane. Temat bardzo dla mnie drażliwy, bo nie cierpię wręcz debilnych (przepraszam za wyrażenie, ale inaczej nie mogę) pytań w trakcie rozmowy. Gdyby zmniejszono cię do wielkości ołówka i włożono do blendera – jak byś się wydostał? Na skali 1-10 oceń, jak bardzo dziwaczny jesteś? Jak robi się M&M’sy? To tylko niektóre z dziwnych pytań rekrutacyjnych. Co mają zbadać? Nie mam pojęcia. Jasne można polemizować, że jest to badanie kreatywności itd. Według mnie jest to tylko element szoku na rozmowie, a odpowiedzi na te pytania ciężko rekruterowi jakkolwiek obiektywnie ocenić. Drugą grupą pytań niefortunnych są według mnie pytania silnie trzymające się schematów. Ileż to już słyszeliście pytań o swoje wady i zalety, największe porażki i sukcesy. Przecież i tak wiadomo, że rekruter nie usłyszy prawdy, więc po co je zadawać. Jakie pytania są według mnie skuteczne? Te zadanie zgodnie z metodą STAR, czyli odnoszące się do S (situation) - sytuacji, T (task) - konkretnego zadania, A (action) - podjętego działania i R (Result) - jego rezultatu. Reasumując, rekruter powinien pytać o KONKRETY, a nie zadawać pytania gdybające {a co byś zrobił gdyby...).

Ethan Lofton/Flickr on CC
8. Dbanie o relacje z kandydatem. Już pomijając aspekty typowo biznesowe (typu udzielanie informacji zwrotnych), chodzi o zwyczajne ludzkie podejście do Kandydata. Nie wiem dlaczego część rekruterów buduje swój autorytet na stresie, wrogości czy mówiąc kolokwialnie "traktowaniu kandydatów z buta". Nie tędy droga. W taki sposób nie poznamy drugiej osoby, dowiemy się jedynie jak działa w warunkach stresu i to niekoniecznie takiego jakiego doświadczy na danym stanowisku. Bardzo ważne są dla mnie otwarte relacje z kandydatem. Tak, rozmowa rekrutacyjne to odpowiednie miejsce na żarty, rozmowę o pogodzie czy inne działania, które pomogą nam rozluźnić osobę i wprowadzić miłą atmosferę. Luźna rozmowa ukierunkowana na obustronne poznanie siebie dłużej pozostaje w pamięci, a kandydaci są skłonni do takiej firmy powracać. Dodatkowo mamy zapewniony darmowy employer branding.

9. Komfort kandydata. To chyba jasne, że pracodawca organizujący rozmowę rekrutacyjną jest zobowiązany do zorganizowania miejsca na tę rozmowę i zaaranżowania czasu tak, by zapewnić kandydatowi maksymalny komfort i zero stresu. Mijanie się kandydatów na to same stanowisko w drzwiach, teksty typu "Och, jak dużo jest kandydatów na Pani miejsce!", miejsce, które nie zapewnia nawet minimum prywatności. To tylko niektóre z grzeszków pracodawców, które nie świadczą o zbytnim profesjonalizmie procesów HRowych. W kontekście komfrotu, warto również wspomnieć, że zawód rekrutera jest jednym z tych, który wymaga dużej elastyczności. Zdarzyło mi się już prowadzić rozmowy przez Skype czy o niestandardowych godzinach (rozpoczynając od 7 rano, kończąc na godzinach wieczornych). Rekruterowi też powinno zależeć na kandydacie i na tym, by wypadł jak najbardziej efektywnie!

10. Rekruter bez kandydatów nie istnieje! Takie podsumowanie powyższych punktów i mały apel do rekruterów. Pamiętajmy dzięki komu mamy pracę i zrealizowane projekty. Na prawdę warto włożyć trochę wysiłku w jak najbardziej profesjonalne przeprowadzenie procesu rekrutacyjnego!

Wiem, że wyszedł z tego mały misz-masz - raz mówię o perspektywie Kandydata, innym razem rekrutera, ale...Mam tyle myśli w głowie i tyle do powiedzenia, że wybaczcie. Jeśli któreś zagadnienie interesuje Was bardziej - dajcie znać w komentarzach. Z chęcią rozwinę każdy z podpunktów :)