Ponad miesiąc temu dostałam do testów serię Eucerin DermoPurifyer – teraz przyszedł czas na opisanie mojej przygody z tymi produktami i wyrażenie szczerej opinii. Serię stosowałam rano i wieczorem każdego dnia przez 4 tygodnie. Każdy mój dzień rozpoczynał się i kończył mniej więcej tak:
Pytanie podstawowe brzmi – czy zauważyłam efekty ? Odpowiedź: tak, ale... :) Jak na cztery tygodnie stosowania produktów jest okej, ale szału nie ma. Efektem jest lekkie zwężenie porów na policzkach i zmniejszenie świecenia, natomiast niestety produkty nie radzą sobie z większymi niespodziankami typu podskórne grudki (mój największy problem!) czy zaskórnikami. Plusem jest jednak to, że w czasie stosowania tych produktów na mojej twarzy nie pojawił się żaden nowy nieprzyjaciel – a nad stanem skóry czuwam cały czas ! :)
Warto przyjrzeć się każdemu produktowi z osobna – tak jak w każdej serii kosmetyków mam tutaj swojego ulubieńca, natomiast z reszty mogłabym zrezygnować lub zastąpić innym kosmetykiem ;)
Co do toniku z tej serii mam mieszane uczucia – może po prostu odzwyczaiłam się od używania tego typu produktów, gdyż od ponad roku używam wyłącznie płynów micelarnych. Denerwuje mnie jego zapach – jest dosyć alkoholowy, a co za tym idzie nieprzyjemnie używa się go w okolicach oczu (nawet jeśli nie przetrzemy wacikiem oczu poczujemy niemiłe szczypanie). Produkt dobrze oczyszcza skórę i przyjemnie chłodzi. O dziwo pomimo zawartości alkoholu nie wysuszył mojej skóry. Mimo wszystko wolę delikatniejsze rozwiązania w postaci miceli :)
Z całej serii to właśnie żel jest według mnie najgorszym produktem. Nie miałam po nim uczucia oczyszczonej cery – na pewno nie zmywa makijażu (to obietnica producenta, zwykle tego od żelu nie wymagam) raczej go rozmazuje. Poza tym dosyć słabo się pieni przez co jest mało wydajny (swoją drogą to dozownik też nie jest trafiony i wylewa bardzo dużo produktu). Niestety produkt bardzo szczypie w oczy – choć starałam się je omijać, niestety przy spłukiwaniu zawsze dostał mi się do oka – koszmar.
Krem jest dla mnie najlepszym produktem serii. Do stosowania DermoPurifyer przystąpiłam zaraz po kuracji kwasami owocowymi – skóra była przesuszona i ściągnięta. Ten krem doskonale ją nawilżył, przy okazji zlikwidował suche, złuszczające się skórki. Bardzo dobrze matuje, przedłuża trwałość makijażu. Miałam bardzo dużo próbek tego kremu, którymi obdarowałam przyjaciółki – wszystkie były zadowolone ! Bardzo dobrze się wchłania, nie pozostawia klejącej warstwy. Zapach jest raczej neutralny. Jestem pod wrażeniem !
Ceny produktów:
żel - 50 zl za 200 ml
krem - 48 zł za 50 ml
tonik - 37 zł za 200 ml
chyba miałam kiedyś probke tego kremu i tez mi sie spodobał, ja niedługo zabiore sie za nowa wersje normadrm- anti-age. A bloga chyba założe nowego bo nie potrafie zasranemu google udowodnic że to moja strona i nawet podgląd pod komentarze mi juz zaczął blokować;/
OdpowiedzUsuńTe malinowe z asosa też są boskie, zastanawiałam sie nad nimi ale uznałam że jakoś przezyje noszenie tych torturujących pare godzin w pracy.
U mnie ozdoby Ikeowskie bywają wykupywane jeszcze przed swiętami- przynajmniej co ciekawsze egzemplarze. W zeszlym roku chciałam kupic poduszki w srebrne cherubiny (takie tłusciutkie latajace z trąbkami- cudo) ale oczywiscie zanim sie zdecydowałam zdazyli wykupić;/
mój facet używa toniku, aż się go dziś zapytam jak działa ;)
OdpowiedzUsuńnie znam tego kremu ;)
OdpowiedzUsuńTeż mam problem z podskórnymi grudkami...nie wiem jak się ich pozbyć :(
OdpowiedzUsuńGdyby krem był tańszy, to na pewno bym go kupiła...
OdpowiedzUsuń