Dziś post dość nietypowy - pierwszy w historii bloga dotyczący książki. Książki autorstwa nie byle kogo, bo prawdziwej guru makijażystów całego świata - pani Bobbi Brown. O książce tej jęczałam tak długo, aż w końcu wspaniałomyślnie mąż podarował mi ją pod choinkę. Niech ta słodka, rodzinna historia na początek Was nie zmyli. Nie będzie happy endu, oj nie.
Na studiach często śmiałyśmy się z koleżanką, że najlepszymi podręcznikami są te amerykańskie - w porównaniu z polskim mniej w nich było treści, a więcej obrazków i pseudo-śmiesznych anegdot. O ile taki stan rzeczy przed zbliżającym się wielkimi krokami kolokwium był w cenie, o tyle jeśli kupuję tak długo wyczekiwaną książkę...No cóż, nie dziwnym jest, że chcę się dowiedzieć z niej czegoś ODKRYWCZEGO ! (nie żebym z podręczników akademickich nie chciała ;p). Książka ma ponad 200 stron, a ja na palcach jednej ręki mogę policzyć rzeczy, które w jakiś sposób mnie zdziwiły, wywołały przeciągłe "aaa faktycznie" lub po prostu były nowe. I nie żebym była biegła w temacie wizażu i makijażu, ale dopisek na okładce "For everyone from beginner to pro" wydaje się być po prostu kpiną. Jeśli więc na prawdę interesujesz się makijażem, nie sięgaj po książkę Bobbi Brown - możesz być pewna, że sama znasz więcej tricków i to nie tylko z wykorzystaniem kosmetyków autorki. Bo to mój kolejny zarzut - rozumiem, że innych marek z wiadomych powodów w tej książce nie uświadczymy, ale w czasie czytania miejscami miałam wrażenie, iż w rękach dzierżę słusznych rozmiarów katalog kosmetyków BB, a nie książkę o makijażu... Co za dużo to nie zdrowo. Z dobrych rzeczy - książka jest na prawdę dobrze wydana - ładny papier, dobrze sklejona. Bardzo podobają mi się też początkowe rozdziały - o odżywianiu czy podstawach pielęgnacji. Druga część książki "Artistry" (książka podzielona jest na dwie części - pierwsza to Basics - potraktowane chyba zbyt dosłownie) jest jej mocniejszą stroną - znajdziemy tu informacji o pracy wizażystki, bookingu czy możliwościach rozwoju. Wciąż jednak podejrzewam, że jeśli komuś jest bliżej do pro niż beginner to czytając tą książkę będzie się po prostu nudził.Na uwagę zasługuje też końcówka książki "Who's who in makeup" - mała kompilacja najsławniejszych i najbardziej wpływowych osób w historii wizażu. Dlaczego ? Bo tych informacji nie znajdę wszędzie, a jeśli chodzi o sam makeup książka jest bardzo odtwórcza. Co tu dużo mówić - spodziewałam się czegoś więcej - jakiś tutoriali, faktycznie złotych rad, a nie zbioru podstawowych informacji przy których masz ochotę westchnąć "Gdzieś już to słyszałam".
Koszt książki 19 dolarów. Z tego co się orientuję na rynku jest też wersja polska książki.
a widzisz, też chciałam kupić sobie tę książkę, ale teraz ostudziłaś mój zapał.
OdpowiedzUsuńooo, sama ją chciałam, ale widzę, że faktycznie nie ma sensu jej kupować....chociaż w kwestii makijażu zdecydowanie daleko mi do Pro ;-)
OdpowiedzUsuńMam polską wersję tej książki i przymierzałam się do jej zrecenzowania. Kochana, zdanie mam takie samo jak ty! Ja również czekałam na jakieś złote rady i głośne "wow!" w moich ustach, a tu klapa.. Faktycznie najciekawszy był roździał o odżywianiu, ale to stanowczo za mało jak na książkę samej BB.. Pozdrawiam ciepło :)
OdpowiedzUsuńKsiążka jest faktycznie odgrzewanym kotletem, mimo wszystko ładnie prezentuje się na półce:P kosmetyki za to są naprawdę super.
OdpowiedzUsuńmam podobna opinię co ty. niby super, niby fajnie bo wszytsko oprawione w piękne wyraźne zdjęcia, ale niczego odkrywczego się nie dowiedziałam.
OdpowiedzUsuńmam też "podręcznik" jemmy kidd i tu sprawa wygląda podobnie.
wydaje mi się jednak ze to i tak lepiej, bo gdy przejrzałam ksiązkę Eryki Sokólskiej, to mimo serio fajnych zdjęć i niskiej ceny (bobbi i jemmę nabyłam w pechowej cenie po 100zl) nie zachęca do kupna.
Zależy którą masz książkę Eryki Sokólskiej. Ja mam obie. Makijaż fotograficzny bardzo sobie chwalę. Jednak ta nowsza ,,sekrety makijażu" to porażka wg mnie. Monika
Usuńnie mam, patrzałam sobie na nią w naturze. mówię o sekretach.
Usuńnasunęła mi się pewna myśl: może to książka amerykanki dla amerykanek. nie obrażając amerykańskich makijażystek uważanych za cudowne guru i w ogole, czasami myślę sobie, że znam wiele osob robiących leeepsze makijaze i mających większa wiedzę. (nieameryanek) to taki trochę przerost formy nad treścią.
UsuńNo ja bym raczej takiej książki nie kupiła ^^
OdpowiedzUsuńbo to jest książka dla początkujących 'makijażystek' ;)
OdpowiedzUsuńNawet o niej nie słyszałam ;)
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńUffff, jak dobrze, że nie kupiłam tej książki w prezencie dla mojej siostry. A miałam taki zamiar, ale odwlekałam to do jej urodzin (we wrześniu). Toteż uratowała mnie Twoja recenzja, ale też zniszczyła mój pomysł na prezent xD
OdpowiedzUsuńChętnie przejrzałabym ją np. w jakimś empiku przed zakupem ;)
OdpowiedzUsuńMiałam sporą ochotę na tą książkę, ale bardzo się cieszę że trafiłam na tego posta... Teraz już wiem, że nie warto ;)
OdpowiedzUsuńMarzyłam o tej książce... ale teraz wiem że nie zbyt warto.
OdpowiedzUsuńMoże i lepiej. Mniej zmarnowanych pieniędzy. :)
mam bardzo podobne odczucia co do tej książki.. nuda, nuda i jeszcze raz nuda..
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem to bardzo dobra książka o podstawach makijażu. Pięknie wydana:)
OdpowiedzUsuń