Nic tak nie podcina skrzydeł szczęścia i ekscytacji związanej z zakupem nowego ciuchu niż wyłaniąjący się zza moich pleców, pełen dezaprobaty głos mojego jeszcze narzeczonego "No chyba żartujesz ! Ble!". Otóż decydując się na związek z moim towarzyszem życia wiedziałam o jego zamiłowaniu do muzyki, książek i przesiadywania godzinami przed konsolą. Jeden jednak jakże istotny fakt umknął mej uwadze (gdzie popełniłam błąd ?!). Na próżno pytać mojego T. o różnice między sukienką, a spódnicą czy o nazwy abstrakcyjnych dla mężczyzn kolorów, o nie ! Mój przyszły mąż osiągnął wyższy poziom wtajemniczenia - posiadł on przez lata wiedzę, która obecnie pozwala mu na zajęcie pozycji domowego krytyka mody i dizajnera wszechczasów. Co jak co, jesteśmy na ogół zgodną parą - nic jednak nie podnosi w naszym związku bardziej ciśnienia niż zawartość mojej szafy. Jeśli wierzyć w teorię o dwóch połowkach jabłka - w kwestii mody zdecydowanie spadliśmy z dwóch, bardzo odległych jabłoni. No bo czemu nie mogę ubierać się jak inne dziewczyny (pytam się - jakie inne !?) ? No tak, zachciało się głupiej babie wielkomiejskiego szafiarstwa, a biedny chłop musi teraz to znosić :) Z okazji zbliżającego się ślubu postanowiłam zrobić gorące top ileśtam rzeczy, które mój narzeczony darzy szczególną nienawiścią.
Zdecydowany numer jeden - PODOMKA
Jest to bardzo szeroka kategoria pojęciowa i bardzo podstępna - wszystko może być podomką, zawsze muszę być czujna, gdyż nawet zwykły t-shirt przy bliższym poznaniu może podstępnie przybrać postać PODOMKI (zło!). W wolnym tłumaczeniu jest to wszystko co jest luźne i niedopasowane. Synonimem podomki może być tunika, ale tak jak mówiłam - nigdy nie wiesz ile tak na prawdę podomek czai się w Twojej szafie.Numer dwa - FALBANY
Zdecydowanie zbyt mocno kojarzą się z przaśną, wiejską dziewczyną. Już dawno wybiłam sobie z głowy granie zwiewnej romantyczki - nie tędy droga szafiarko ! :)Numer trzy - OBCASY i KOTURNY
Mój przyszły mąż jest chyba jedyną osobą na świecie, która uważa, że kobieta na obcasach wygląda...ciężko. Na czarnej liście znajdują się też tzw. "no te takie", czyli koturny i platformy.Numer cztery - KOLOR NIE-KOLOR
Również szerokie pojęcie - obejmuje beże, nude, cieliste róże czy kamelowe brązy (a nie! one mają swoją nazwę - kolory sraczkowate). Na nieszczęście mojego T. połowa mojej szafy to tego typu kolory.Numer pięć - MARYNARKI
Powiem tak - komentarze w stylu "Wybierasz się na koncert fortepianowy ?" są u nas na porządku dziennym...Numer sześć - LEGGINSY
Początkowo myślałam, że nienawiść do legginsów jest rezultatem pewnej dezorientacji - w końcu legginsy to taki mało określony byt, ni to spodnie, ni rajstopy. Ale nie ! Zostałam oświecona - "W legginsach wyglądasz jak przedszkolak". I wszystko jasne.Numer siedem - SPÓDNICZKI
Tu mam mieszane odczucia - teoretycznie według T. spódniczki przechodzą ostry proces selekcji. Inną sprawą jest, że te krótsze mogę nosić tylko w jego obecności. "Bo się patrzą".To chyba tyle a propos czarnej listy. Jak widzicie pozostaje mi na prawdę nie wiele rzeczy, które mogę ubrać nie narażając się na krzywe spojrzenia mojego lubego.
Nasuwa się Wam pewnie na myśl pytanie - w czym mój T. mnie lubi. Odpowiedź jest prosta jak budowa cepa - t-shirt, jeansy i trampki (ewentualnie inne płaskie buty). I od czasu do czasu robię mu tą przyjemność przywdziewając na siebie wyżej wymienione części garderoby, czując się trochę jak Avril Lavigne u szczytu kariery, prezentując moje kacze nogi bez obcasów, licząc, że usłyszę upragnione "Ładnie wyglądasz". Czego się nie robi z miłości, prawda ? :)
A czy Wasi faceci również mogliby stworzyć taką listę najbardziej znienawidzonych rzeczy z twojej szafy ? Czy tylko mi się trafił taki marudny model :) ?