Przyznam szczerze, że Essence nigdy jakoś szczególnie mnie nie kręciło. Kupiłam parę rzeczy, na których srodze się zawiodłam i każdą kolejną edycję limitowaną tej firmy mijałam z coraz większą obojętnością. Będąc ostatnio w Drogerii Natura, mój wzrok przyciągnęły kosmetyki z linii Vintage District. Najbardziej spodobał mi się róż do policzków, myślałam również nad ozdobami do paznokci, ale w końcu do kasy powędrowałam tylko z bogato zdobionym cudeńkiem.
Róż zamknięty jest w do bólu plastikowym i tandetnym opakowaniu, które zapewne zepsuje się przy entym otwarciu. Cóż widocznie nie można mieć wszystkiego. W środku znajduje się mieszanka ciepłej pomarańczy oraz ciepłego, brudnego różu. Całkiem przyjemny duet. Oryginalnie ciepły róż jest pokryty sporą dawką miedzianego pyłku, który zapewni nam blask niczym choinka w święta. Pozbyłam się go więc pędzlem, by uzyskać bardziej 'przyjazny' duet. Sam róż daje przyjemny, delikatny efekt - w sam raz dla początkujących użytkowniczek różu. Trwałość przyzwoita - na twarzy trzyma się dzielnie przez większość dnia. Jeśli znajdziecie w swojej Naturze tego przyjemniaczka, koniecznie mu się przyjrzyjcie.
Cena ok.13 zł.
A tak wygląda na policzkach.