2013/04/11

Post o niczym

Dziś uszło ze mnie powietrze - już dawno nie czułam się tak wypompowana i bez energii. Myślałam, że wiosna doda mi kopa, ale chyba nic z tego. Mam dziś dzień zrzędy i nic tego nie zmieni. Jako niezastąpiony zestaw poprawy humoru użyję dziś nowego odcinka Hart of Dixie (wreszcie po 5 tygodniach przerwy!), kocyka, herbatki i męża. Mam nadzieję, że jutro obudzę się już...sobą.

 

Zaraz Wam powiem, co po części wyzwoliło we mnie 'grumpy cat'. Jakiś czas temu przytyłam blisko 6 kilogramów. Obwiniałam oczywiście bliskość piekarni, siedzący tryb pracy itd. 2 tygodnie temu wzięłam się za siebie. Ograniczyłam dietę do 1500 kcal na dzień, zamieniłam wszystko co mączne na pełnoziarniste, zrezygnowałam ze słodyczy - żywię się głównie warzywami, lekkim mięsem gotowanym na parze lub na grillu, rybami i ogólnie staram się jeść zdrowo. Do tego codziennie ćwiczę (30 day shred). Dziś się zważyłam i...waga ani drgnęła. Nie spodziewałam się jakiś super rezultatów, no ale chociaż 1 kg mniej...Nic z tego. Wątpię też, żeby w ciągu 2 tygodni mięśnie zajęły miejsce tkanki tłuszczowej co by tłumaczyło brak spadku wagi. Nie ograniczyłam też liczby kalorii jakoś drastycznie, by mogło to spowolnić mój metabolizm. Trzymam się przy diecie dalej, ale brak efektów trochę podcina skrzydła. Boję się, że mogą na to mieć wpływ hormony tarczycy, z którymi jakiś czas temu miałam małe problemy (muszę się wybrać na badania!).

To tyle marudzenia.

Jakieś pomysły dlaczego waga nie spada, albo jak poprawić sobie humor ? :)