2013/05/31

Nowy telefon

W końcu, po kilku miesiącach zastanawiania się, przechodzę do Play. Mam nadzieję, że dotychczasowy operator nie będzie robił problemów z przeniesieniem numeru. Macie jakieś doświadczenia w tym temacie ? :) Przyjemniejszą częścią nowej umowy jest oczywiście nowy telefon. Dziś dopełniłam formalności on-line i niecierpliwie czekam na kuriera, który przywiezie mi całkiem zgrabne LG Swift 7.

Przyznam szczerze, że telefony zupełnie nie mnie kręcą wybrałam więc jeden z tańszych w ofercie. Mam nadzieję, że będzie działał bez zarzutów przez kolejne 2 lata.

A Wy na czym piszecie smsy na codzień ? :) 

Illamasqua Climax Lipstick

Jeśli czytacie mojego bloga regularnie, zauważyłyście pewnie jakie są moje szminkowe kolorystyczne upodobania. Gustuję w złamanych różach, które gdzieś tam balansują pomiędzy naturalnym odcieniem moich ust, a mocniejszym ich podkreśleniem. Jakiś czas temu do mojej kosmetyczki trafiła pierwsza szminka Illamasqua o wdzięcznym odcieniu Climax. Zapraszam na recenzję.



Kilka słów o produkcie

Let your lips speak volumes. Indulge in colour-intense lipstick with a highly pigmented formula, available in a choice of flawless finishes, from creamy matt to iridescent finishes. Illamasqua Lipstick glides on smoothly and doesn't give up without a fight for the perfect all-night pout. A must have for professional make-up artists, and those who want to make a statement.

O odcieniu Climax: Dusty Rose Pink, Matt Finish

Cena: 16.50 funtów







Moja opinia o produkcie

Jest to mój pierwszy produkt Illamasqua. Powiem szczerze, że do tej pory podchodziłam do tej marki jak pies do jeża - nie przemawia do mnie zupełnie estetyka ich sesji reklamowych, więc nie czułam się nigdy niczym szczególnie skuszona. Jakiś czas temu trafiłam jednak na kończącą się aukcje dzisiejszej bohaterki posta, dzięki której mogłam ją wypróbować za całe 20 zł. Z dzisiejszej perspektywy przyznam, że był to jeden z lepszych dealów ostatniego czasu. Szminka jest świetna! Efekt jaki uzyskujemy to piękny, kryjący mat - nieco podobny do szminek Chanel z linii Velvet. Konsystencja szminki jest dość sucha, jednak nakłada się ją wyjątkowo łatwo. Gładko sunie po ustach i już jedna warstwa wystarczy do pewnego krycia. Warto wspomnieć również o świetnej trwałości - nie straszne jej picia, a nawet jedzenie (oczywiście w umiarkowanej ilości). Dzielnie trwa na ustach przez kilka godzin. Jak każda matowa szminka, niestety również produkt Illamasqua również trochę wysusza usta na dłuższą metę. Pamiętajmy o pielęgnacji!




Love it :) 

2013/05/29

MeMeMe Goddess Rocks

Czy jest ktokolwiek, kto o TYCH kamyczkach nie słyszał? Pięknie wyglądający rozświetlacz marki MeMeMe jakiś czas temu obiegł blogosferę. Kiedy pojawiła się okazja przetestowania tego cuda, nie zwlekałam długo. Dziś podzielę się z moimi spostrzeżeniami na temat pieszczotliwie przeze mnie nazywanych "kiźloczków" (kiźlok = kamień po śląsku;)).



Kilka słów o produkcie

MeMeMe Goddess Rocks - Eleganckie kamienie doskonale imitują lub podkreślają opaleniznę, nadając skórze ciepły i złocisty odcień. Cera jest naturalnie rozświetlona, sprawia wrażenie muśniętej słońcem. Perełki z łatwością wydobędą ze skóry jej naturalną promienność.

Sposób użycia:
Dużym pędzlem nałóż na twarz,  dekolt i ramiona.
Można także użyć pojedynczych kamieni jako cienia do powiek.

 Waga: 27g
Cena: 69 zł (do kupienia tutaj)











Moja opinia o produkcie

Przepadłam zupełnie! Efekt jaki uzyskujemy dzięki tym kamyczkom jest przepiękny. Możemy go stopniować od delikatnego rozświetlenia po istne ozłocenie ;) Same kamyczki są dość kruche i "produkują" dużo pyłu, warto więc przed użyciem strzepać nadmiar produktu z pędzla - inaczej przesadzone złote lico gwarantowane. Produkt blenduje się łatwo, nie tworzy plam i szybko pokrywa nasze ciało złotą taflą. Do nakładania produktu używam dużego pędzla do pudru, gdyż dzięki niemu uzyskuję bardziej naturalny efekt, niż w przypadku pędzla do różu. Efekt rozświetlenia utrzymuje się przez ok.8 h, więc jest to dobry wynik, choć z czasem oczywiście efekt staje się delikatniejszy. Produkt jest bardzo wydajny - wystarczy odrobina by rozświetlić twarz. Jedyną wadą produktu jest jego opakowanie. Choć ładne stylistycznie, jest tekturowe a przez to wyjątkowo nietrwałe. Już od samego zdejmowania wieczka po tygodniu tekturka nie wygląda najlepiej. Szkoda, bo lubię kosmetyki dopracowane w każdym calu :(


Poniżej kilka efektów jakie możemy uzyskać z Goddess Rocks


Jedna warstwa Goddess Rocks


Dwie warstwy Goddess Rocks


Goddess Rocks + MAC Sweetness Blush

Podoba Wam się ? :) 



2013/05/27

Nowe cienie do kolekcji

Codziennie używam co najmniej jednego cienia do powiek - najczęściej do makijażu używam 2-3 odcieni. Dlatego bardzo ważna jest dla mnie szeroka paleta barw do wyboru. Tak więc, by mieć rano w czym wybierać poszerzam ciągle swoją kolekcję. Ostatnio za sprawą promocji w Rossmanie oraz wizyty w Inglocie do cieniowej rodzinki dołączyły trzy nowe odcienie. Czek dis ałt.









Inglotowskie cienie to: DS501 (Szareczek z podwójną ilością drobinek), AMC Shine 153 (brąz opalizujący na fiolet(?)) - za 2 wkłady i kasetkę zapłaciłam ok.35 zł.

Cień z Maybelline to Color Tattoo w odcieniu: 35 On and on bronze za 12 zł.

Który odcień podoba Wam się najbardziej ? :) 

2013/05/24

Essie Navigate Her

Essie Navigate Her to odcień z zeszłorocznej wiosennej kolekcji o tej samej nazwie. Kolor faktycznie przywołuje na myśl wszystko co z wiosną związane. Jest piękną kremową groszkową zielenią, która od razu poprawia humor. Jeden z moich ulubionych wiosennych lakierów :)







Już bardzo dawno nie pokazywałam żadnych lakierów - wszystko dlatego, że stan moich dłoni i paznokci woła o pomstę do nieba. Teraz jestem chyba na dobrej drodze do pielęgnacyjnego sukcesu, ale i tak do dobrej kondycji jest im daleko!

2013/05/22

Sephora Ekspresowy Peeling do ciała

Wiele razy Wam wspominałam, że bez peelingów do ciała nie wyobrażam sobie życia. Dobry zdzierak do podstawa, więc co i rusz testuję nowe tego typu produkty. Dziś zapraszam Was na recenzję produktu dwa w jednym: ekspresowego peelingu i maski do ciała od Sephory.


Kilka słow o produkcie

Podwójne oczyszczanie: wyciąg z owocu papai zapewnia enzymatyczne oczyszczanie skóry, podczas gdy mielone ziarenka moreli dokładnie złuszczają martwy naskórek. Produkt może być również stosowany, jako maseczka do ciała. W tym celu pozostaw krem na 1 minutę a następnie spłucz wodą. Nie zawiera parabenów, testowany dermatologicznie.

Cena: 40 zł za 200 ml








Moja opinia o produkcie

Bardzo udany produkt Sephory. Nakładam go najczęściej na kilka minut przed wejściem pod prysznic, po czym go spłukuję masując dokładnie ciało peelingującymi drobinkami. Produkt nie jest typowym zdzierakiem. Drobinki zanurzone są w bardzo gęstej kremowej podstawie, jednak działanie wygładzające produktu jest zadowalające. Skóra jest miękka i wygładzona. Podoba mi się zapach produktu - trochę pachnie jak krem Nivea, ale jest bardziej kojący i relaksujący :) Jedynym minusem jest wydajność. Tubka 200ml, jeśli produktu używamy na całe ciało, znika w zastraszającym tempie. Myślę jednak, że warto produkt wypróbować - poczucie wypielęgnowanej skóry gwarantowane :) 


Znacie ten produkt ?

2013/05/21

Torebka z Furla

O mojej fascynacji pięknymi torebkami pisałam kilka razy - marzyło mi się, by do mojej kolekcji dołączyła torebka od Furli. Moje marzenie w końcu się spełniło, gdy kilka dni temu rozpakowywałam dużą torbę z tego włoskiego sklepu. W środku znalazłam pięknie wykonaną torbę ze skóry, model Sonia. Jest absolutnie cudowna! Dumnie ją noszę i co chwilę wącham...Uwielbiam zapach skóry! :) 








Jak Wam się podoba ? :)