To już czwarty rok z kolei w Bieszczadach. Jestem totalnie oczarowana tym miejscem i za każdym razem żałuję, że moje życie potoczyło się wielkomiejskim rytmem. Tam wszystko wydaje się prostsze, ładniejsze, a czas płynie wyjątkowo wolno. Tym razem wróciłam z mocnym postanowieniem - kiedyś tam zamieszkam. Oczywiście w domku z wielkim tarasem i widokiem na bieszczadzkie szczyty. Czas zagrać w lotto :)
Górska kapliczka w Rabe.
Jedna z wielu spotkanych salamander.
Czołg i stary cmentarz żydowski w Baligrodzie.
Widok z tarasu.
Ajj, powrót do rzeczywistości będzie bolesny.