W marcu poszło mi całkiem nieźle - szczególnie zadowolona jestem z dwóch produktów kolorowych, które wylądowały w koszu :) A co najważniejsze, do kosmetyczki nie przybyło praktycznie nic!
Lirene żel do mycia twarzy nawilżająco-odświeżający - mam szczeście do dobry produktów do twarzy z Lirene. To kolejny żel, który z czystym sumieniem mogę Wam polecić. Łagodny, dobrze oczyszczający, delikatnie pachnący - nie widzę minusów.
Rossmann Suchy szampon do włosów - suchy szampon przy mocno przetłuszczających się włosach to konieczność. Niestety ten z Rossmanna nie przypadł mi do gustu - odświeżał włosy na bardzo krótko, a potem były oklapnięte i wyglądały gorzej niż przed jego aplikacją...
Balea Dusche&Creme Mandarine - wiadomix - Balea musi być, klasyka żeli :)
Adidas Fizzy Energy Shower Gel - fajny żel, to chyba moja ulubiona kompozycja zapachowa Adidasa. Szczególnie miło się go używa po siłowni, bo przynosi orzeźwienie.
John Frieda Luxurious Volume - szampon jak szampon, często nie domywał sebum z moich włosów. Uniesienia u nasady też nie odnotowałam. Podobne rezultaty (a właściwie ich brak) uzyskamy pierwszym lepszym i tańszym szamponem z drogerii...
Estee Lauder Double Wear - kiedyś jeden z moich ulubionych podkładów, dzisiaj jedna wielka porażka. Jak widać to co kiedyś było dobre, nie musi śłużyć naszej skórze przez wieki.
Revlon Color Burst Sweet Tart - fajne masełka do ust, ale straszliwie niewydajne. Dają ładny, naturalny odcień z lekkim nabłyszczeniem. Dbają o nawilżenie ust.
A jak Wam poszło zużywanie w marcu ? :)