2014/05/14

Pharmaceris Nawilżający Fluid

Dobre i polskie. Jak bardzo mnie cieszy, kiedy mogę napisać tak o którymś z kosmetyków. O Pharmaceris mogę tak napisać po raz kolejny. Normalnie towar eksportowy numer jeden. Mamy się czym pochwalić! ;)



Kilka słów o produkcie

Fluid polecany do każdego rodzaju skóry, w tym również problemowej, wrażliwej, suchej i bardzo suchej, ze skłonnością do przesuszania. Rekomendowany także dla osób ze skórą delikatną, alergiczną, podatną na wystąpienie podrażnień w wyniku niekorzystnych czynników zewnętrznych.

Fluid długotrwale nawilża głębsze warstwy naskórka, zapewniając trwały efekt 10-godzinnego, naturalnego makijażu. Unikalna kompozycja pigmentów doskonale wyrównuje koloryt skóry, maskuje niedoskonałości cery nie powodując efektu maski. Specjalistyczna, zgłoszona do opatentowania formuła antyoksydacyjna na bazie sylimaryny i tioproliny intensywnie neutralizuje wolne rodniki i zabezpiecza skórę przed niekorzystnym działaniem czynników zewnętrznych, chroniąc ją przed procesem starzenia zewnątrzpochodnego. Sprawia, że skóra jest gładka i mniej podatna na podrażnienia oraz przesuszenie. Lekka konsystencja fluidu oparta na technologii SoFT-Base nie obciąża skóry oraz nie zatyka porów pozwalając jej oddychać. Zawartość fotostabilnych filtrów UVA i UVB zapewnia ochronę przed szkodliwymi skutkami promieniowania słonecznego.

Cena: 39,90 zł za 30 ml








Moja opinia o produkcie

Dołączam do fanów tego podkładu! Choć z reguły wybieram podkłady matujące, ten nawilżający był strzałem w 10 kiedy niespodziewanie nastąpił u mnie przesusz skórny. Podkład ma świetną konsystencję - dość treściwą, ale gładko sunącą po skórze. Nakładając go czuję się trochę jakbym nakładała krem, a nie kosmetyk koloryzujący. Nie tworzy smug, praktycznie od razu stapia się ze skórą, a co najważniejsze (ta cecha najbardziej mnie urzekła) praktycznie od razu poprawia komfort przesuszonej skóry. Działa trochę jak taki kojący opatrunek. Coś pięknego! Podoba mi się również naturalny efekt jaki daje - twarz jest delikatnie rozświetlona, promienna. Podkład daje taki trochę "mokry" efekt (fanki suchego matu będą zawiedzione!). Co do trwałości - jeśli pod podkład użyjemy dobry krem, obiecany 10-godzinny makijaż nie jest problemem. Z reguły jednak po ok. 5-6 godzinach wymagał przypudrowania. Trzeba jednak zaznaczyć, że nie jest to podkład typu long-lasting. Krycie raczej umiarkowane - większych niedoskonałości bez pomocy korektora produkt nie pokryje. Jako minus zaliczam dostępność kolorów - niestety możemy wybierać spośród tylko trzech. Ja mam najjaśniejszy - Ivory.



Od lewej: Lirene City Matt (Naturalny), Estee Lauder Double Wear Light 1.0, Pharmaceris Fluid Nawilżacjący. Jak widzicie jest to naturalny, chłodny beż. Na tle innych podkładów wypada dość jasno - bladolice powinny być zadowolone.

A tak prezentuje się na twarzy:


Podkład trafia na listę moich ulubionych głównie ze względu na bardzo naturalny efekt. Doceniam go szczególnie kiedy moja skóra ma dzień tzw. suchara (tak tłustym skórom też to się zdarza!).

Czy miałyście ten produkt ? Co sądzicie ?

16 komentarzy:

  1. Wiele dobrego słyszałam o podkładach Pharmaceris i chyba w końcu się zdecyduję na tę wersję. Z tego co piszesz wszystkie właściwości spełniają moje kryteria podkładu idealnego, więc wiążę z nim spore nadzieje. Mam jeszcze pytanie o odcień - nie ma tendencji do utleniania? :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie miałam.ale jak skończę wszystkie podkłady to wypróbuję.świetny efekt :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak! To zdecydowanie produkt wart pochwały :) Nie wiem dlaczego z niego zrezygnowałam, po wykończeniu zapasów, z chęcią do niego wrócę :)

    OdpowiedzUsuń
  4. bardzo lubię ten podkład, mam kryjący i matujący pharmaceris ale najbardziej lubię właśnie nawilżający

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo ładnie wygląda na twarzy i tak jak piszesz bardzo naturalnie :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Mam podkład kryjący i okropnie się po nim świecę :(

    OdpowiedzUsuń
  7. lubie erisowe podkłady :) ten wygląda fajnie i świeżo :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Jaki brzydki kolor włosów czy to pomarańczowy ? Zupełnie Ci nie pasuje kiedyś było lepiej co ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Ok - już przywdziewam kaftanik. Czy możesz nauczyć mnie interpunkcji, bo widzę język polski jest Twoją mocną stroną ?

    OdpowiedzUsuń
  10. Czy w opisie zdjęcia z tymi trzema podkładami nie powinno byc 'od lewej' ? Bo jesli paharmaceris to ten ostatni od prawej to jest strasznie pomarańczowy

    OdpowiedzUsuń
  11. Pewnie, że powinno być. Najgorzej - wydało się, że mylę kierunki :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Nie Ty jedna, tekst "w to drugie prawo" znany jest chyba każdej kobiecie;-)

    OdpowiedzUsuń
  13. Najbardziej to wkurza męża jak się mnie pyta gdzie ma skręcić. Ja: TAM! Mąż: Ale gdzie - w prawo w lewo? Ja: No....Tam! Przecież pokazuję :D

    OdpowiedzUsuń
  14. No niezbyt śmieszny ten post, raczej bardzo smutny, przygnębiający, a nawet powiedziałabym, że skłaniający do "tragicznych" wniosków. Poczułam się z lekka upokorzona i zniesmaczona czytając ten tekst, chociaż to oczywiście tylko moje odczucia, osobiście nic do Ciebie nie mam. Naprawdę nie ma nic śmiesznego w tym, że czeka się przy telefonie i skacze na każdy jego dźwięk. Może to jest śmieszne przez pierwszy miesiąc szukania pracy albo gdy szuka się jej dodatkowo, niejako dla rozrywki np. będąc na studiach. W innym przypadku jest to, powiedziałabym, przykre i smutne. To raczej oznaka ciężkiego okresu w życiu zwanego bezrobociem.


    Poza tym, nie obraź się, bo wiem, że nie chciałaś źle, ale w jednej kwestii zgadzam się z pimposhką (autorką komentarza poniżej). Gdyby tego typu post w krzywym zwierciadle i z przymrużeniem oka napisała osoba szukająca pracy, to byłoby to zabawne i do przyjęcia. Ale osoba rekrutująca... wygląda to tak, jakby się nabijała z bezrobotnych, chciała ich przedstawić jako bandę kretynów i czuła się od nich lepsza. No trochę tak to wygląda. Choćby te wstawki o obietnicy zadzwonienia, stresie i robieniu z siebie pajaca, terminie spotkania, psychoanalizie - jak dla mnie to trochę żenujące. Takie nabijanie się, bądź co bądź, z ciężkiej sytuacji bezrobotnego, a może i nawet z jego tragedii życiowej.


    To zupełnie na tej zasadzie, jakby lekarz nabijał się z pacjentów ("jak myślisz, że dam ci na coś skierowanie, to... co z tobą jest nie tak? ha ha ha!" lub "nie pasuje ci termin wizyty? to czekaj kolejny rok, pajacu. ha ha ha!", "chcesz mnie przekonać, że naprawdę jesteś chory? to krzycz z bólu, życie to teatr!"). Tak ja odbieram ten post.


    Domyślam się, że dla rekrutera rozmowa kwalifikacyjna i ogólnie rekrutacja jest swego rodzaju zabawą, grą, rozrywką. Jednak dla "drugiej strony" jest to być albo nie być i to już w tym momencie przestaje być takie zabawne. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  15. Ale osoba rekrutująca też kiedyś była szukającym pracy - mam doświadczenie z perspektywy dwóch stron. Poza tym post jest tylko uogólnienie i absolutnie nie odnoszę go do siebie jako rekrutera. Wręcz przeciwnie - w przyszłym tygodniu pójdzie post o tym jak proces rekrutacyjny powinien wyglądać i jakich informacji kandydat może oczekiwać na poszczególnych etapach procesu. W firmie, w której obecnie pracuje rekrutacja jest wręcz wzorowa i fajnie jakby inne firmy miały również zaimplementowane tak dobre praktyki. Niestety rzeczywistość jest przytłaczająca. Miałam okazję pracować w agencji i to co tam się dzieje to prawdziwa masówka. Często pracowałam z osobami zupełnie niekompetentnymi w swojej roli, a traktowanie osób tak jak opisałam w poście było traktowane jako normalne. Był to zresztą jeden z powodów dla którego zdecydowałam się stamtąd odejść.

    OdpowiedzUsuń