2014/05/26

Urban Decay Naked 3

Paletki Urban Decay to jeden z tych kosmetyków, który obrósł legandami w blogosferze. Chyba nie ma osoby, któraby o nich nie słyszała. Taka sława i niezliczona ilość pozytywnych (choć chyba to słowo nie oddaje paletkowego szału...) przekuwa się również na wysokie oczekiwania wobec produktu. Po wielu miesiącach czytania o UD stwierdziłam, że sama chcę się przekonać na własnej skórze czy warto.




Paletka zamknięta jest w solidne metalowe etui. W środku znajdziemy 12 cieni o różnym wykończeniu. Dlacczego zdecydowałam się na wersję numer 3? Proste - zestaw kolorystyczny najbardziej mi odpowiada. Przeważają w nim ciepłe odcienie brązu, które pasują do moich niebieskich tęczówek.


Co na plus?

  • Kolorystyka - odcienie wszystkich paletek są rewelacyjnie dobrane. W jednym pudełku mamy harmonijne kolory dzięki, którym wyczarujemy zarówno makijaż na dzień, jak i na wieczór.
  • Różne wykończenia - ponownie uniwersalność tej palety to wielki plus!
  • Porządne etui - metalowe etui to bardzo dobre rozwiązanie, szczególnie jeśli planujemy zabierać paletkę w podróże (małe i duże:))
  • Pędzelek - co prawda mam osobny zestaw pędzli, ale te dołączone do paletki są całkiem w porządku. Na pewno oszczędzą nam miejsca w walizce w trakcie podróży (chyba już myślami jestem przy wakacjach)
  • Trwałość - sama w sobie bardzo dobra (ok.6 godzin), z bazą spokojnie wytrzymują cały dzień
  • Cena - za 12 cieni uważam, że cena (ok.200 zł) jest jak najbardziej w porządku

Co na minus?

  • Różna pigmentacja - co do pigmentacji cieni metalicznych nie mam nic do zarzucenia, ale maty pozostają niestety daleko w tyle. Ich konsystencja również jest bardziej sucha w porównaniu do błyszczących kolegów.
  • Brak efektu wow - to co napisałam we wstępie. Po tylu przeczytanych recenzjach, zachwytach spodziewałam się rewelacji. Paletka ma ładne kolory, ładne opakowanie, dobrą trwałość - ot, poprawny zestaw cieni.




Moi faworyci ? Burnout, Liar i Mugshot - tych używam najczęściej. Najmniej do gustu przypadły mi matowe cienie.

Zobaczcie jak prezentują się na zdjęciach. Wszystkie próbki kolorów robione bez bazy.



Podsumowując, uważam że jest to udany produkt, ale raczej z kategorii zachcianek. Makijaż każdej z nas bez tej paletki się uda. Co więcej, myślę że bez większego wysiłku znaleźlibyśmy odpowiedniki poszczególnych odcieni u innych (w domyśle tańszych...) marek. Nie żałuję zakupu, na pewno ją wykorzystam, ale nie mogę powiedzieć, że dzięki niej czuje się skuszona do kupienia wcześniejszych wersji Naked.

Który odcień podoba Wam się najbardziej? Macie paletkę Naked w swojej kolekcji? 

5 komentarzy:

  1. U mnie palety Naked 1 i 2 zdominowały inne cienie, po inne sięgam teraz bardzo rzadko...

    OdpowiedzUsuń
  2. Mnie kuszą te paletki, ale właśnie jako typowa zachcianka :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam lakiery tej firmy i jestem zadowolona!

    velvetbambi.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Dla mnie Naked 3 jest najlepsza paleta i wlasnie z rozowatosciami, tak ja odbieram ta kolorystyke :) Caly dzien sa na oku, bez wspomagaczy i nie sa za suche jak w przypadku tanszych zamiennikow, ale kazdy lubic o lubi:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Hmm prawie byłam przekonana do jej zakupu, ale wprowadziłaś sporo wątpliwości ;) w sumie potwierdziłaś moje zdanie, że nie jest to coś niezbędnego ;)

    OdpowiedzUsuń