Już dawno nie pokazywałam na blogu outfitu - więc oto i on. Wymówka ta sama co zawsze - przez większość dni siedzę w dresie tudzież czmycham ukradkiem do mamy w jeansach i t-shircie. Do prawdy nic ciekawego. Takie ostatnie podrygi luzu zanim pójdę do pracy, a to chyba zbliża się nieubłaganie (choć jakaś ambitniejsza część mnie nie może się tego doczekać ;))
Sorry za twarz w stylu liska chytruska, ale słońce świeciło niemiłosiernie ;)
Co mam na sobie:
marynarka - H&M
koszulka - Zara
spodnie - Bershka + domestos + nożyczki
buty - Melissa
torebka - Tory Burch