2012/08/25

Kiko Super Gloss nr 112

Dziś o błyszczyku przytaszczonym z moich letnich wojaży. Jak mogłyście się domyślać ciężko było mi opuścić sklep KIKO z pustymi rękoma ;> Tym bardziej iż od wejścia kusiły mnie ogromne napisy "Saldi"...Wśród kupionych rzeczy był właśnie on - nr 112, roziskrzony superbohater Super Gloss. Czy zbawił mój świat ? :) 



Za 6ml produktu dałam na przecenie ok.4-5 euro.

Błyszczyk zamknięty jest w czarnym kartonowym pudełeczku - ładne, eleganckie i proste, czyli tak jak lubię. Sama tubka jest klasycznie błyszczykowa - w środku kryje się miękka gąbeczka, którą nakładamy produkt. Jeśli chodzi o zapach jest on dosyć słodki i na dłuższą metę męczący - znacie te uczucie drapania w gardle przez zbyt duszący aromat ? Tak, to właśnie ten błyszczyk - toffi miesza się z landryną i jest poganiane kilogramami cukru. Producenci KIKO chyba nie wyznają zasady złotego środka...




Tak jak pisałam we wstępie kolor 112 to mocno roziskrzony beż - w opakowaniu widzimy mnóstwo drobnych srebrnych opiłków. Ja błysk uwielbiam, także wybór był jak najbardziej świadomy. Na ustach uzyskujemy raczej delikatny efekt rozświetlenia - przyznam szczerze, że liczyłam na więcej.




Trwałość produktu jest typowa dla błyszczyków. Niestety produkt bardzo nieładnie się ściera. Po jedzeniu czy kilku napojach nasze usta są po prostu obklejone brokatem...Wygląda to bardzo nieestetycznie i według mnie jest to główny minus produktu. W zanadrzu mam jeszcze inny błyszczyk KIKO - tym razem bezdrobinkowy - jestem ciekawa jak się spisze.


A Wy macie jakieś doświadczenia z błyszczykami KIKO ? :)