Podejrzewam, że w mojej kosmetyczce ma miejsce zaciekła rywalizacja pomiędzy kosmetykami. Tak to już jest, że w życiu trzeba walczyć o uwagę innych - cienie dwoją się i troją, by błyszczeć mocniej od innych, szminki kuszą coraz to bardziej soczystymi kolorami, lakiery przekrzykują się w obietnicach trwałości i blasku. Najwyraźniej lakier Eveline nie krzyczał co sił w swoich małych lakierowych płucach, bo w lodówce przesiedział całe pół roku czekając swojego debiutu na paznokciach. Kiedy już upragnione pierwsze malowanie nastąpiło, stał się gwiazdą i dumnie prężył się w świetle reflektorów. Teraz ma swoje 5 minut na blogu. Ladies and Gentlemen - Eveline Colour Instant nr 496.
Jeśli chodzi o nakładanie - na zdjęciach widzicie 3 warstwy i dopiero wtedy według mnie lakier wygląda bez zarzutu. Pędzelkiem operuje się łatwo i wygodnie, sam lakier jest dość gęsty co jest pewną różnicą w stosunku do kolegi o numerze 570. Dziś upływa trzeci dzień odkąd mam go na paznokciach i nadal wygląda świetnie - plus za trwałość.
W buteleczce znajduje się 12 ml produktu, za które zapłacicie coś ok. 5 zł.
Podsumowując jest to czarujący odcień o niskiej cenie, jednak ilość warstw które musimy nałożyć wymaga od nas użycia dodatkowo "wysuszacza" lakieru (np. Seche Vite).