Nie wiem na ile "manii" cierpię. Po lakieromanii, szminkomanii czas na ogrzewanego kotleta - błyszczykomanię. Nie bez przyczyny mówią, iż stara miłość nie rdzewieje... Jakiś czas temu na przecenach w Drogerii Natura wygrzebałam bohatera dzisiejszego posta - błyszczyk Kobo Pearl'n'Mineral w kolorze Cherry Shake lub jak kto woli rozbielonej wisienki. Cudak kosztował całe 6,5 zł, więc szybciutko zabrałam go ze sobą do domu ;>
Kolor lakieru to coś pomiędzy zgaszonym różem a fioletem - myślę, że nazwa odcienia dobrze go oddaje. Ot, taki mleczny shake ;) W opakowaniu widać również fioletową opalizującą poświatę, jednak na ustach jest ona niewidoczna.
Według producenta błyszczyk ma właściwości pielęgnacyjne - "intensywna regeneracja, wygładzenie i nawilżenie ust. Bogata formuła zawiera 100 % perłę i 7 minerałów, woski i olejki naturalne oraz polimery i mikrosfery". Doprawdy imponujące wyliczenia jak na błyszczyk. Czy prawdziwe ? Co prawda jakiejś szczególnej regeneracji nie zauważyłam, ale produkt nie wysusza ust i nosi się na prawdę komfortowo :)
Opakowanie jest proste i plastykowe. Mam do niego jedno zastrzeżenie - nie wiem czy trafiłam na wadliwy egzemplarz, ale mój błyszczyk się nie dokręca przez co nie noszę go w torebce czy kieszeni w obawie przed małą katastrofą :)
Błyszczyk nakładamy miękką gąbeczką.
Jak podoba Wam się na ustach :)